Muzyka

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 34

-Mario-
Obudziłem się w pustym łóżku i dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że nie ma ze mną mojej żony. Patrząc na moją rękę przypominałem sobie powoli co się stało wczoraj. Łzy momentalnie wypełniły moje oczy, uzmysłowiłem sobie, że zasnąłem w ubraniu. Udałem się do łazienki, wziąłem prysznic i ogółem doprowadziłem się do względnego porządku. Następnie udałem się do kuchni aby zrobić sobie i dzieciakom śniadanie. Kiedy dzieci zostały nakarmione w mojej kuchni zjawiła się moja mama mówiąc, że zostanie ze swoimi wnukami a ja mam jechać do Nany. Ciągnąc za sobą nogi doczłapałem się do garażu obiecując wcześniej Ayden'owi, że kupię mu nową piłkę bo tamta mu pękła. Dzięki dzieciakom miałem na twarzy chociaż cień uśmiechu. W drodze do szpitala wstąpiłem do kwiaciarni aby kupić Nanie jakieś ładne kwiaty. Od razu po wejściu do kwiaciarni w oczy rzucił mi się jeden bukiet. Bez wahania poprosiłem kwiaciarkę o bukiet po czym zapłaciłem i udałem się w stronę szpitala. Po przekroczeniu progu szpitala dało się poczuć tą negatywną energię, aż mnie ciary przeszły. Udałem się w stronę sali Nany po czym do wazoniku włożyłem kwiaty pocałowałem żonę w czoło i usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Po krótkim rozmyślaniu na sam nie wiem jakie tematy zacząłem opowiadać Nanie co się dzieje w domu.

-Nana-
Siedziałam w białej sukience na polanie pełnej kwiatów. Na owej polanie było tylko jedno drzewo, było duże i miało piękne zielone liście. Ziemia była ciepła, a w okół czuć było zapach kwitów. W oddali słyszałam strumyk. Udałam się w stronę strumyka po drodze mijałam wiele zwierząt leśnych. Usiadłam nad strumykiem po czym zanurzyłam stopy w wodzie. Po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie obserwuje podniosłam wzrok i zobaczyłam mężczyznę z dwójką dzieci. Jedno trzymał na rękach, a drugie siedziało obok niego i machało do mnie. Był to chłopczyk miał około 4-5 lat. Nagle usłyszałam za sobą głos wołający moje imię. Wstałam i wróciłam na polanę słysząc płacz dzieci. Chciałam się odwrócić, ale nie mogłam. Siedząc na polanie cały czas rozmyślałam o tym kim był ten mężczyzna z dziećmi. Położyłam się na trawie a po błękitnym niebie latały ptaki. Piękny widok.

-Narrator-
Miesiąc później
Od ponad miesiąca Nana jest w śpiączce. Lekarze wybudzili ją ze śpiączki farmakologicznej, lecz przyczyny zapadnięcia w śpiączkę nie potrafią wytłumaczyć. Mario kursuje na trasie dom-szpital-stadion i na odwrót. Cały czas odczuwa, że nie jest sam. Kiedy powiedział Ayden'owi gdzie jest mama, chłopiec pobiegł ze łzami w oczach do pokoju i nie odzywał się do Mario przez 5 dni. Mała Aisza rosła jak na drożdżach i już była małą księżniczką tatusia i wszystkich wujków. Wszystko byłoby dobrze gdyby była z nimi Nana. Mario wierzył, że jego żona się obudzi. Był o tym dogłębnie przekonany.


-Mario-
3 tygodnie później
Siedziałem w pokoju syna i opowiadałem mu bajkę na dobranoc. Od jakiegoś czasu moja mama mieszkała ze mną aby pomóc mi z dziećmi za co byłem jej ogromnie wdzięczny. Kiedy leżałem już w łóżku i czytałem książkę pt. "Tajemny ogień" zadzwonił mój telefon. Podniosłem urządzenie z szafki nocnej i spojrzałem na ekran. Dzwonił do mnie lekarz Nany. Od razu wcisnąłem zieloną słuchawkę. Wystarczyło jedno zdanie:
- Panie Mario, pana żona się obudziła.- wystartowałem z łóżka tak szybko, że zaplątałem się w kołdrę i zaliczyłem bliskie spotkanie z podłogą. Pobiegłem do garderoby i zarzuciłem na siebie pierwsze lepsze ubrania. Mama widząc mnie szykującego się do wyjścia o nic nie pytała tylko kazała mi się zbytnio nie śpieszyć. Kiedy byłem już w szpitalu pielęgniarką, którą mijałem od razu skierowała mnie na salę Nany. Przed drzwiami wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Moja żona leżała na łóżku i patrzyła w okno. Kiedy usłyszała, że wszedłem do środka od razu popatrzyła na mnie. Powiedziałem do niej:
- Cześć kochanie, jak się czujesz?-
- Przepraszam kim pan jest?- moje serce rozpadło się na milion kawałków. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie chciałem płakać przy niej. Po prostu wyszedłem na korytarz.

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 33 cz. II

-Mario-
Nana była w naszej garderobie i szukała sukienkę jaką będzie mogła ubrać na kolację, jak ona to ładnie powiedziała "Chcę jakoś się prezentować u boku takiego przystojniaka jak ty kochanie." Po czym cmoknęła mnie w usta. Wracając ja szykowałem się w sypialni. Jak zawsze miałem problem z zawiązaniem krawata, mucha to jeszcze, ale krawat to totalna masakra.Poleciałem pędem do Reusa i błagałem go aby pomógł mi przy męczeniu się z tym ustrojstwem. Kiedy już uporaliśmy się z taśmą na szyję, wybrałem buty i powoli szykowałem się do naszej kolacji z "niespodzianką". Kiedy już byłem gotowy pogadałem chwilę z Reusem i popytałem go co u Omreka. Po chwili rozmowy oboje usłyszeliśmy odgłos obcasów. W momencie w którym razem z Marco zobaczyliśmy Nanę, oboje z Marco w momencie zbieraliśmy szczękę z podłogi. Ja wiedziałem, że moja żona jest przepiękną kobietą, lecz ona cięgle mnie zaskakuje. Wiedziałem już, że najprawdopodobniej dzisiaj już  nie wrócimy do domu. Marco wykrztusił z sobie tylko jedno banalne zdanie:
- O ja pierdole.- za co nadepnąłem mu na stopę. Kiedy byliśmy w korytarzu i ubieraliśmy jakieś wierzchnie ubrania Marco dał nam znać, że jakby coś się działo to da nam znać z resztą jechała już do nas Magda z Omerkiem. Pomogłem żonie założyć płaszczyk, który dostała ode mnie na Dzień Kobiet. Udaliśmy się do garażu, otworzyłem żonie drzwi od strony pasażera, a sam zasiadłem za kierownicą jednego z kilku naszych samochodów. Jechaliśmy do restauracji której właścicielem jest mój dobry znajomy. Okazało się, że Marco wszystko wcześniej zaplanował zarezerwował nam nawet pokój w hotelu. Jaki on uczynny. Rozmawiając z żoną dojechaliśmy pod hotel, tam na parkingu zostawiliśmy samochód, postanowiliśmy, że na kolację i z powrotem udamy się pieszo. Hotel mieścił się niecałe 200 metrów od restauracji, więc po co jechać taki kawałeczek. Lepiej się przejść. Kiedy weszliśmy do restauracji było czuć ten klimat. Wszystkie stoły były ładnie przystrojone, ale było wyraźnie widać który jest przeznaczony dla nas. Stał praktycznie na środku sali otoczony świeczkami, a na jego środku stał dzban z wodą na której unosiły się świece. Piękny widok. Po kolacji zaprosiłem żonę do tańca, mój kumpel włączył piosenkę. Żona ufnie chwyciła moją dłoń i po chwili oboje byliśmy zatraceni w muzyce i w swoich oczach. Co jakiś czas skradałem żonie pocałunki z jej słodkich ust. Po ślubie bałem się, że popadniemy w rutynę i nie będziemy mieli czasu na spontaniczność. Tak się zastanawiając, słowa piosenki były piękne i słuchając ich wiedziałem, że Nana była, jest i zawsze będzie moim pragnieniem. Tańczyliśmy jeszcze do kilku polskich piosenek po czym wróciliśmy do stolika na którym stał już wielki bukiet kwiatów dla mojej ukochanej żony. Postanowiliśmy iść już do hotelu. Po drodze śmialiśmy się, całowaliśmy się, ogółem zachowywaliśmy się jak młodzi zakochani. W pewnym momencie zauważyłem, że na drodze pojawił się jakiś samochód. Zbytnio mnie to nie zainteresowało, skupiłem całą swoją uwagę na mojej ukochanej.

- Nana -
Po wspaniałej kolacji byliśmy w drodze do hotelu. W pewnym momencie zobaczyłam auto na jezdni. Troszkę mnie to zaintrygowało, ponieważ była godzina 1:30 w nocy, może to jakaś młodzież wracająca po imprezie. W pewnym momencie zobaczyłam, że auto wpadło w poślizg i pędzi prosto na mojego ukochanego w ostatniej chwili odepchnęłam Mario, lecz po sekundzie poczułam silne uderzenie i przed moimi oczami pojawiła się ciemność.

-Mario-
Kiedy się ocknąłem zobaczyłem moją żonę po drugiej stronie drogi. Pędem udałem się do niej krzycząc jej imię. Kiedy już znalazłem się obok niej zobaczyłem, że ma złamaną nogę, rozwaloną głowę, a z ust cieknie jej krew. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie. Ja podczas upadku złamałem tylko rękę, ale wiedziałem, że z moją królową jest źle. Zdjąłem płaszcz i przykryłem nim Nanę, nie chciałem jej ruszać bo bałem się żeby nie uszkodzić jej kręgosłupa. Karetka zjawiła się po ok. 10 min. pozwolili mi jechać z nimi jeden z ratowników zajął się moją ręką, a lekarz i drugi ratownik ratowali moją żonę. Kiedy dojechaliśmy do szpitala wyskoczyłem szybko z karetki i skierowali mnie na badania. Wiedziałem, że nie pomogę żonie, więc nie utrudniałem pracy lekarzom. Kiedy moja ręka znajdowała się w gipsie skierowałem się do lekarz, który miał dzisiaj dyżur i zapytałem gdzie leży moja ukochana. Lekarz powiedział mi, że obecnie moja żona leży na sali operacyjnej. Usiadłem na krzesełku przed drzwiami z napisem "SALA OPERACYJNA" i czekałem. W międzyczasie zadzwoniłem do Marco i do rodziców Nany i moich najbliższych. Po 15 min. w szpitalu zjawili się moi bracia z moimi rodzicami oraz rodzice Nany, Marco napisał, że nie może przyjechać teraz bo myje dzieciaki, ale żebym na bieżąco mówił mu co się dzieje. W pewnym momencie z sali operacyjnej wybiegła pielęgniarka, po chwili już wracała na salę z tacą pełną jednostek krwi. Po ok. 4 godz. siedzenia przed salą ze środka wyjechało łóżko z Naną, do mnie podszedł lekarz i poprosił na rozmowę:
- Witam Panie Mario, podczas operacji wystąpiły drobne komplikacje, ale na szczęście wszystko udało się ustabilizować. Zoperowaliśmy nogę, zatamowaliśmy krwotok wewnętrzny, lecz ogólne obrażenia pańskiej żony są na tyle poważne, że musieliśmy wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej. Pańska żona miała poważny uraz głowy, dlatego poczyniliśmy takie, a nie inne kroki.-
- Ale jest szansa, że z tego wyjdzie.-
- Powiem tak, że nic nie jest pewne w tym przypadku. Niestety musi być pan przygotowany na najgorsze.-  i tak po prostu odszedł ode mnie do swojego gabinetu. Ja oparłem się o ścianę i ryczałem. Ja sobie nie poradzę z dwójką małych dzieci. Siedziałem tak pod ścianą po czym podeszła do mnie moja mama i przytuliła mnie, poprosiła też moje tatę aby odwiózł mnie do domu, a oni zostaną tu z Naną. Zasnąłem w drodze powrotnej do domu.