Muzyka

sobota, 31 października 2015

Rozdział 33 cz.I

2 dni później Mario
Tak! Panie i panowie dzisiaj jadę po moje dwie najważniejsze kobiety. W samochodzie zmontowałem już fotelik dla Aiszy, można go użyć również jako nosidełka, Ayden od rana chodził uśmiechnięty już nie mógł się doczekać aż zabierze siostrzyczkę do domu. Narysował już dwie laurki dla mamy i dla siostry. Dokupiliśmy kilka rzeczy do "małej" garderoby mojej księżniczki, ja już załatwiłem koszulkę BVB z imieniem mojej córeczki. Byłem strasznie podekscytowany tym, że w naszym domu pojawi się dziewczynka już nie mogłem doczekać się tego aż mała będzie chodziła i mówiła. Ciekawy jestem czym będzie się interesowała, czy będzie w przyszłości bardziej podobna do mnie czy do Nany. Bardzo mnie to intrygowało. Zaparkowałem pod kliniką i wraz synkiem i nosidełkiem dla Aiszy skierowaliśmy na oddział na którym leżała Nana i Aisza. Wszedłem do sali,a na łóżku siedziała już ubrana Nana, a w łóżeczku koło łóżka słodko spała moja mała córeczka. Patrzyłem na nią a ona lekko przez sen poruszała rączkami i nóżkami, Ayden również stał wpatrzony w siostrę jak w obrazek. To było urocze. Najdelikatniej jak tylko mogłem włożyłem córeczkę do nosidełka, a ta się nie obudziła. Torbę z rzeczami Nany wziąłem na ramię, nosidełko wziąłem do ręki i przykryłem pieluchą tetrową aby osłonić córeczkę przed upałem i paparazzi. Nana wzięła mnie za rękę a nasz synek szedł obok mamy uczepiony jej ręki i nie mógł jej puścić. Zapakowałem moje ukochane kobiety i księcia do samochodu. Nana siedziała z dziećmi z tyłu. Kiedy dojechaliśmy do domu zaparkowałem samochód w garażu po czym poszliśmy do salonu w którym była mała niespodzianka dla moich pań otóż mieliśmy gości. Byli Lewandowscy, Reusowie, Błaszczykowscy, Piszczkowie i oczywiście nasi rodzice i moi bracia. Postawiłem nosidełko na sofie aby nasza królewna była w centrum całego zbiorowiska. Nana przeprosiła nas na chwilę ponieważ chciała wziąć prysznic. Ja za zadanie miałem przewinąć naszą kruszynkę i zmienić jej ubranko. Razem ze mną poszła moja mama aby mi pomóc w razie czego. Dokładnie mnie we wszystkim instruowała. Kiedy przewijałem moją kruszynką ta tylko się śmiała i machała rączkami. Moja mama powiedziała, że ma to po mnie bo ja byłem taki sam jak byłem niemowlakiem. Kiedy już zakończyłem swoją misję pt. "Zmienianie pieluchy" wziąłem moją księżniczkę do sypialni w której siedziała Nana ponieważ teraz była pora karmienia. Po nie długim czasie zeszliśmy we trójkę do salonu. Nana udała się na ploty do pań, a ja włożyłem córeczkę do kołyski i udałem się w stronę kumpli na męskie ploty. Opowiadałem chłopakom jakie miałem odczucia podczas porodu i zarówno Błaszczu jak i Piszczu w pełni się ze mną zgadzali. Co jakiś czas ja albo Nana zaglądaliśmy do kołyski czy nasza królewna śpi, a ona cały czas była w swojej krainie marzeń sennych zawsze jak ja sprawdzałem czy śpi to widziałem uśmiech na twarzy córeczki. Przyjaciele siedzieli do ok 22:30, Ayden padł jak mucha o 21:00 a nasza rodzina została moim zadaniem było przygotowanie pokoi. Córeczkę przebrałem w świeżą pieluszkę i czyściutką piżamkę. Chwilę nosiłem moją kruszynkę aby usnęła i delikatnie położyłem ją w jej łóżeczku, oczywiście nie mogłem zapomnieć o smoczku. Patrzyłem jeszcze na moje małe szczęście (właściwie jedno z dwóch małych szczęść). Po chwili poczułem w pasie dobrze znane mi dłonie obróciłem się i zobaczyłem zmęczoną acz lekko rozpromienioną twarz Nany. Pocałowałem ją w czoło, przytuliłem po czym oboje patrzyliśmy z uśmiechem na twarzy na naszą pierwszą córeczkę. Po jakimś czasie razem z żoną udałem się do sypialni, ale i tak byłem pewny, że nasza córeczka nie dam dzisiaj spać. 
- Następnego dnia Mario-
Oczywiście miałem rację Aisza budziła się w nocy 3 razy za każdym razem ja wstawałem razem z Naną. Pierwszy się obudziłem, Nana jeszcze spała, Udałem się do pokoju Aiszy i sprawdziłem czy jeszcze śpi. Malutka oczywiście nie spała, wziąłem ją delikatnie na ręce, zmieniłem jej pieluszkę i ubrałem w ubranko na dzisiejszy dzień. Razem z córeczką skierowałem się do pokoju Aydena, który siedział na krzesełku przy stoliczku i malował coś na kartce. Córeczkę zaniosłem do łazienki i położyłem ją w malutkim leżaczku. Szybko umyłem Aydena i razem z dzieciakami zszedłem na dół. Aiszę włożyłem do leżaczka, a Ayden siedział już na krzesełku swoim i czekał na śniadanie. Oczywiście najpierw nakarmiłem Aiszę, Nana ok 4:30 rano odciągnęła dla niej trochę mleka, musiałem je tylko lekko podgrzać, czego uczyła mnie moja mama. Wziąłem moją małą córeczkę na ręce i zacząłem ją karmić, Ayden odłożył sztućce i zaczął bacznie obserwować jak jego siostra je. Kiedy ponosiłem małą i byłem pewny, że mogę ją odłożyć do bujaczka tak zrobiłem po czym zacząłem robić Aydenowi jajecznicę z grzankami. Kiedy skończyłem, postawiłem przed synem talerz z jego śniadaniem jadł aż mu się uszy trzęsły. Po kilkunastu minutach zeszła do nas Nana. Ja akurat siedziałem wtedy z dziećmi w salonie i bawiłem się z nimi. Nana kiedy nas zobaczyła uśmiechnęła się do mnie i udała się do kuchni w której czekało już na nią śniadanie. Po jakimś czasie kiedy Nana jeszcze była w kuchni do naszego domu weszli goście. Po chwili okazało się, że to moi rodzice z moimi braćmi, przyszli odwiedzić moją córeczkę. Pierwszą wnuczkę i pierwszą bratanicę. Siedzieli do obiadu potem przyszedł Reus i bawił się z dzieciakami,a mnie i Nanę  wysłała na "romantyczną kolację." Miałem pewien plan odnośnie tej kolacji.

sobota, 24 października 2015

Rozdział 32

Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH I KOMENTUJĄCYCH. 
Kilka miesięcy później narrator
Tak jak myślał Mario wszystko z czasem się ustabilizowało. Niestety Nana nadal leżała w szpitalu, była już w połowie 9 miesiąca, a od praktycznie początku ciąży leżała w szpitalu dlatego, że jej ciąża miała "status" wysokiego ryzyka. Ayden po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu wrócił do domu Mario wynajął małemu i żonie ochroniarzy nie chciał aby historia się powtórzyła, za bardzo zależało mu na swojej rodzinie. Mario kiedy tylko mógł siedział przy żonie i wspierał ją, a mały Ayden chętnie pomagał tacie w ogarnięciu domu. Mały chłopiec pomagał nawet w wystroju pokoju dla swojej siostrzyczki. 

A co u Marco, Magdy i Omerka? Otóż mały Reus jest już od miesiąca w domu, ale Magda z Marco muszą co tydzień chodzić z małym na kontrolę do lekarza. Na szczęście wbrew początkowym przypuszczeniom lekarzy Omerek jest zdrowy ma tylko lekko osłabioną odporność w porównaniu do swoich rówieśników. 
03.06.2017 - Mario
Dzisiaj dzień moich urodzin, Nana od rana źle się czuje boi się, że to już dzisiaj. Sam bardzo się stresuję pierwszy raz będę przy narodzinach swojego dziecka, jeżeli mała urodzi się dzisiaj to będzie mój najlepszy prezent urodzinowy w życiu. Moja mama przywiozła nam właśnie do szpitala obiad dbała o to by Nana zdrowo się odżywiała, siedziałem razem z Naną przy stole w jej pokoju i jedliśmy rosół z makaronem, a na drugie danie było udko z kurczaka z ziemniakami i surówką. Nana nauczyła moją mamę robić taki polski obiad i wszyscy w domu zakochali się w polskiej kuchni. Kiedy byliśmy w połowie drugiego dania nagle Nana złapała się za brzuch i upuściła widelec na podłogę, od razu do niej podszedłem. Moja ukochana powiedziała:
- Mario ja rodzę pomóż!- od razu wezwałem pielęgniarkę, po niecałej minucie do naszej sali wpadła pielęgniarka z lekarzem. Lekarz zbadał Nanę i powiedział, że musimy jechać na salę porodową, cały czas trzymałem żonę za rękę, Nana była cała spocona i płakała z bólu. To był straszny widok. Lekarz podłączył Nanę do KTG tłumaczył mi do czego to służy, ale ja go nie słuchałem. Nie rozumiałem dlaczego Nana rodzi naturalnie skoro jej ciąża była zagrożona, ale skoro lekarze tak zadecydowali to co ja się będę sprzeciwiał? Nana leżała na łóżku i wręcz zwijała się z bólu, a ja ie mogłem jej w żaden sposób pomóc. Lekarz zapytał się Nany ja się czuje, w tym momencie miałem ochotę mu przywalić, ze zadaje głupie pytania, Nana odpowiedziała, że bardzo bolą ją plecy, położna zaproponowała aby Nana posiedziała na piłce to podobno ma pomóc na ból pleców i ma przyspieszyć poród. Najdelikatniej jak się dało wziąłem Nanę na ręce i postawiłem ją na podłogę cały czas ją podtrzymywałem aby nie upadła i miała oparcie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Nana usiadła na dużej piłce, a ja usiadłem na krześle przed nią tak, że ręce miała położone na moich kolanach i nieustannie się wtulała we mnie mówiła, że to pomaga. Ja nieustannie obejmowałem ją w tali, kiedy przychodziły skurcze Nana zaciskała zęby i wbijała paznokcie w moje nogi. Chciałem żeby było już po wszystkim aby nasza córeczka już była z nami i aby Nana się już nie męczyła. Położna systematycznie mierzyła Nanie ciśnienie i poradziła Nanie jak powinna "ruszać się" na tej piłce. Po kilkunastu minutach Nana złapała mnie bardzo mocno za rękę i wbiła paznokcie w moją dłoń, przecięła mi skórę ale dla mnie nie było to ważne położna kiedy zobaczyła co się dzieje z Naną powiedziała mi, że kiedy skurcz się skończy muszę ją szybko położyć na łóżku bo na 99% zaczęła się akcja porodowa. Kiedy oddech Nany się w miarę ustabilizował jak najdelikatniej się dało wziąłem ją na ręce i położyłem ją na łóżku. Nana powiedziała do mnie:
- Przepraszam.- byłem co najmniej zszokowany za co ona mnie przeprasza:
- Ale kochanie za co mnie przepraszasz?-
- Bo dłoń ci rozcięłam.- i głową wskazała na małą ranę na mojej dłoni, ja pokręciłem głową i powiedziałem do niej:
- Kochanie to ja Cię przepraszam, to przeze mnie się męczysz.- ona się zaśmiała lekko i powiedziała:
- O nie to nie przez ciebie, takie prawa natury kochanie ja chcę mieć jeszcze 3 dzieci.- mnie w tym momencie wbiło w fotel ja ledwo psychicznie wytrzymuję jeden poród a ona mówi jeszcze o trójce ja chyba szybko zejdę z tego świata. Kiedy przyszedł do nas lekarz i zbadał Nanę okazało się, że siedzenie bardzo dużo dało i widać już główkę. Lekarz powiedział Nanie, że musi teraz 3-4 mocno przeć aby nasza córeczka była już z nami. Kiedy położna zapytała się Nany czy chce gaz uśmierzający ból moja żona jedynie pokręciła głową. Kiedy lekarz powiedział:
- Teraz Nana.- i zaczął liczyć do 10, Nana przez ten czas musiała przeć. Pielęgniarka podała mi wilgotny ręcznik abym wycierał pot płynący po twarzy mojej ukochanej. Po 3 parciu usłyszeliśmy przeraźliwy płacz naszej kruszynki. Lekarz zapytał mnie:

- Chce pan przeciąć pępowinę?- przełknąłem ślinę po czym wziąłem nożyce medyczne i przeciąłem pępowinę, po czym musiałem usiąść na krześle i wziąć kilka oddechów kiedy umyli naszą córeczkę i przetkali jej drogi oddechowe podali nam naszą małą księżniczkę.

Miała na sobie różowe ubranko i różową czapeczkę, była zawinięta w różowy kocyk, miała zamknięte oczka i ziewała miała włosy Nany i  z pewnością niebieskie oczka jak każdy noworodek. Kiedy poczuła jak pielęgniarka kładzie ją na piersi Nany otworzyła lekko oczka i uśmiechnęła się. Nigdy w życiu nie widziałem piękniejszego widoku. Musiałem moim dwóm kobietom zrobić zdjęcie, które od razu ustawiłem na tapetę. Kiedy lekarz zapytał o imię ja zbladłem nie mieliśmy imienia dla córeczki, ale wtedy przypomniałem sobie naszą umowę, że jak urodzi się córeczka to imię wymyśla Nana. Tak więc po chwili wszystko było już wiadome, nasz córeczka nosiła imiona Aisza Melanie. Musze przyznać, że jej pierwsze imię jest bardzo niecodzienne. Kiedy naszą córeczkę wzięli na badania Nanę przewieźli do sali poporodowej i zrobili jej kilka koniecznych badań. Zadzwoniłem do naszych rodziców, rodzeństwa no i oczywiście chłopaków, że nasza córeczka jest już na świecie. Po niecałych 30 min. kiedy nasza córeczka wróciła z badań i była z nami w naszej sali pojawili się nasi bliscy. Kiedy Ayden zobaczył swoją siostrzyczkę popłakał się i powiedział:
- Jaka ona jest śliczna.- tej nocy pierwszy raz od dłuższego czasu spałem w domu. Nana poprosiła abym zajął się Aydenem i przyjechał po nią i Aiszę za 2 dni. Musiałem kupić córeczce jeszcze kilka niezbędnych rzeczy, ale na pewno zrobię to z uśmiechem na ustach, a pomoże mi w zakupach mój niezawodny pomocnik - mój synek Ayden. 
----------------------------------------------------------------------------------
BARDZO PROSZĘ O TO ABY KAŻDA OSOBA KTÓRA PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ SKOMENTOWAŁA GO. BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA CHOCIAŻ EMOTIKONA :)

poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 31

Następny dzień narrator
Dużo osób zadaje sobie teraz pytanie gdzie to się podział nasz mały bohater? Otóż często w takie czy podobne historie zamieszane są byłe/byli rodziców tak też jest w przypadku Aydena. Otóż za porwaniem małego królewicza stała była jego taty Ann-Kathrin. Ann razem ze swoim obecnym chłopakiem zaplanowali w najdrobniejszych szczegółach porwanie małego ze stadionu. Chłopiec siedzi sam w malutkim pokoiku gdzie śmierdzi stęchlizną i pleśnią. Tęskni za rodzicami jak i swoją siostrzyczką. Ann za to siedzi sobie wygodnie na kanapie i razem ze swoim ukochanym obmyśla kolejny krok odnośnie wyłudzenia od Mario pieniędzy wie iż dla chłopaka najważniejsza jest rodzina dlatego też uderzyła w jeden z najczulszych punktów dla młodego pomocnika BVB. 
A co w tym czasie robią Mario i Nana?
Jak wszyscy rodzice w takiej sytuacji wciąż zadają sobie pytanie "Gdzie jest nasz synek? Kto mu to zrobił?" ale również nie pogrążają się w smutkach i rozpaczy ponieważ wiedzą, że Ayden na pewno się znajdzie. Nana wciąż leży w szpitalu, ponieważ po porannych badaniach okazało się, że życie ich córeczki jest zagrożone i Nana dostaje leki na podtrzymanie ciąży. Mario wraz z kolegami na własną rękę poszukują Aydena, Mario jest wściekły i już obiecuje sobie że zatłucze człowieka który śmiał zadrzeć z jego rodziną, ale który mężczyzna tak się nie zachowuje w podobnej sytuacji? Brat Romana miał już pewne przypuszczenia co do miejsca w którym prawdopodobnie przetrzymywany jest Ayden, a jak się tego dowiedział? Otóż kiedyś Matt (od autorki wymyślone imię brata Romana nawet nie wiem czy w rzeczywistości Roman ma rodzeństwo) przechadzał się po ulicach Dortmundu i przypadkiem wpadł na Ann-Kathrin, która niosła w siatce jedzenie i parę ubrań dla 3 letniego dziecka. Detektywa to mocno zastanowiło i postanowił śledzić pannę Broemmel. Kobieta jechała ciemnym Subaru na przedmieścia Dortmundu do lasu w którym znajdowała się opuszczona leśniczówka. Detektyw zaparkował kawałek od budynku i podglądał przez okno co dzieję się wewnątrz. Widział jakiegoś bruneta i wcześniej wspomnianą blondynkę którzy rozmawiali:
- Kupiłaś jedzenia i jakieś ciuchy dla tego bachora?-
- Tak, dam mu jakiś przecier z warzyw dla dzieciaków czy coś. Masz już szczegółowy plan odnośnie okupy?-
- Tak, ale najpierw weź go nakarm bo nie zniosę tego krzyku ten bachor cały czas się drze, jak się nie zamknie to go zaknebluję.-
- Dobrze, a ty nie możesz tego zrobić ja nie znoszę dzieciaków.-
- Weź mu to zanieś i niech sam zje.- Matt zapisał w GPS-ie współrzędne tej chatki i wrócił do miasta aby podzielić się wiadomościami z Mario i chłopakami. Detektyw poradził Mario aby ten zadzwonił na policję i wyjaśnił im wszystko od początku aż do najnowszych informacji uzyskanych przez detektywa. Tak też postąpił Mario. Po krótkiej rozmowie z policją uzgodnili, że policjanci będą udawać... grzybiarzy i przez przypadek będą kręcić się obok leśniczówki (oczywiście w cywilu), ale będą mieli przy sobie broń. 
KILKA DNI PÓŹNIEJ DZIEŃ ODBICIA AYDENA
Mario razem z policjantami pojechali "na grzyby" razem z nimi był również Marco i Robert. Na umówiony sygnał policjanci mieli otoczyć budynek i odbić chłopca. W ogólnej mieszaninie wydarzeń partner Ann został postrzelony kiedy próbował uciekać, a blondynka kiedy tylko zobaczyła policję z wycelowaną w nią bronią od razu się poddała. Mario wraz z przyjaciółmi dostali zgodę na przeszukanie domu w celu znalezienia chłopca. Mężczyźni rozdzielili się. Aydena znalazł Mario. Jego synek siedział na małym łóżku w ubrudzonym ubranku, zapłakanymi oczami i siniakiem pod okiem. Mario był zszokowany wyglądem synka nie rozumiał jak ktoś może tak potraktować tak bezbronne dziecko. Gdy chłopiec zorientował się kto stoi w drzwiach podniósł się z łóżka i podbiegł do Mario po czym z ufnością wtulił się w ramiona ojca. Mario zorientował się, że chłopiec jest przemarznięty (w końcu była jesień). Mężczyzna szybko zdjął swój polar i założył go synkowi, co z tego, że odzież była za duża ważne było to aby Ayden nie marzł, po czym wziął go na ręce i w towarzystwie Marco i Roberta udał się do samochodu. W drodze do szpitala mały Ayden zasnął na kolanach taty. Kiedy dojechali do szpitala od razu Mario wraz z synkiem na rękach skierował się na izbę przyjęć, aby lekarze sprawdzili czy chłopczykowi nic nie jest. Niestety po wizycie u lekarza okazało się, że Ayden musi zostać w szpitalu, ponieważ ma obustronne zapalenie płuc, a to u tak małego dziecka jest niebezpieczne. Ayden po kilkudziesięciu minutach leżał już w łóżeczku na oddziale pediatrycznym i jadł pierwszy od kilku dni syty posiłek, który na oddział dostarczyła mama Mario. Mario porozmawiał z synkiem mówiąc mu, że musi pojechać do domu aby przywieźć mu ubrania i kilka zabawek, ale gdy mały tylko to usłyszał wybuchł spazmatycznym płaczem, który był przerywany atakami kaszlu, a z jego ust dało się usłyszeć:
- Tatusiu nie zostawiaj mnie samego ja się boję.- Mario nie miał innego wyjścia, poprosił Marco aby ten pojechał do jego domu wcześniej zapisując dortmundzkiej 11 co ma przywieźć do szpitala. Siedząc z Aydenem opowiadał mu co zmieniło się podczas "nieobecności chłopca", napisał również żonie, że ich synek się znalazł ale nie chce aby Mario odchodził od niego bo się boi sam zostać. Nana odpisał mu tylko 
-Kochanie rozumiem, powiedz, że mamusia go całuje, pozdrawia i ściska.- oczywiście Mario przekazał wszystko Aydenowi. Kiedy wujek Marco przywiózł chłopcu wszystkie ubranka i zabawki o które mały prosił, Mario ostrożnie (uważając na kabelki i kroplówkę) ubrał synkowi czystą i świeżą piżamę. Ayden zasnął koło 23:30 , a Mario obiecując małemu przed snem, że nie ruszy się na krok chyba, że do łazienki (czym rozbawił synka) usadowił się w fotelu w rogu sali u postanowił się zdrzemnąć. Ayden kilka razy budził się w nocy z krzykiem, więc Mario za zgodą lekarza wziął synka na ręce a mały od razu zasnął. Koło godziny 3:15 do sali weszła pielęgniarka aby sprawdzić czy z małym Aydenem w porządku zobaczyła uroczy obrazek: Mario śpiący na lekką skarbonkę, a na jego kolanach wtulony jak w misia spał mały Ayden pielęgniarka wzięła koc z szafki, która stała w sali i ostrożnie okryła śpiących dżentelmenów. Ayden lekko się poruszył i jeszcze bardziej wtulił się w ojca, pielęgniarka widząc to zrobiła im zdjęcie po czym wyszła z sali udając się do dyżurki i wydrukowała zdjęcie po czym usunęła je ze swojego telefonu. Wydrukowane zdjęcie złożyła i włożyła do koperty i zaniosła do sali w której był Mario z synkiem i kopertę z napisem 
             PAN MARIO GöTZE
położyła na stoliku obok fotela na którym spał Mario  z synkiem.  
Około godz. 8:30 Mario otworzył oczy pierwszym co zobaczył był jego synek ufnie wtulający się w klatkę piersiową swojego taty. Ostrożnie podniósł Aydena i zaniósł go do łóżka i przykrył kocem który był w nocy przykryty. Wychodząc do łazienki natknął się na kopertę podpisaną jego imieniem i nazwiskiem, kiedy ją otworzył uśmiechnął się i schował zdjęcie do kieszeni. W łazience doprowadził się do stanu używalności i wrócił do synka, który przecierał właśnie zaspane oczka. Mario pomyślał wtedy
Teraz musi być już tylko lepiej. 

sobota, 10 października 2015

Rozdział 30 cz. II

Gdy weszliśmy do szatni przy zawiasach przy mojej szafce znajdowała się jakaś kartka na której znajdowało się moje imię i nazwisko. Otworzyłem złożoną kartkę i zamarłem. 
Na kartce było napisane drukowanymi literami:
MAMY TWOJEGO SYNA JEŻELI KIEDYKOLWIEK CHCESZ GO JESZCZE ZOBACZYĆ ZA KILKA DNI  PRZYNIEŚ 60 MLN. W GOTÓWCE DO WESTFALLENPARK! JEŻELI SKONTAKTUJESZ SIĘ Z POLICJĄ NIE ZOBACZYSZ JUŻ SWOJEGO SYNA ŻYWEGO. ODNOŚNIE TERMINU SPOTKANIA DAMY CI ZNAĆ. MIEJ TELEFON PRZY SOBIE. POZDRAWIAMY :)
Momentalnie cały zbladłem mój Mały Książę, jest gdzieś całkiem sam i pewnie się boi. Jak ja to powiem żonie. Chłopaki oczywiście od razu podeszli i zapytali co się stało, że nagle cały zbladłem. Nic nie powiedziałem tylko podałem im kartkę. Od razu rozpoczęła się burza mózgów jak znaleźć Aydena. Podczas wymiany zdań do szatni weszła Nana:
- Siemka chłopaki super, że wygraliście mecz.- po czym podeszła do mnie, uśmiechnąłem się do niej ale wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał powiedzieć jej o ty, że nasz synek został porwany. Zawinęła swoje ręce wokół mojej szyi po czym przywarła do mnie całą powierzchnią ciała. Wszyscy chłopacy dyskretnie wyszli pokazując, że będą się zastanawiali jak nam pomóc. Pocałowałem moją żonę czule w usta i usiadłem na ławce obok mojej szafki po czym ona usiadła na moich kolanach, po czym powiedziała:
- To co Cię gnębi wiesz, że przede mną się nic nie ukryje.-
- Ale wiesz, trudno mi to mówić szczególnie teraz kiedy nie możesz się denerwować.-
- Obiecuję, że obojętnie co by to nie było postaram się nie denerwować.- wziąłem kilka oddechów i postanowiłem powiedzieć żonie o tym czego się dzisiaj dowiedziałem:
- Kochanie bbo chodzi o to, że nasz synek zzostał porwany.-
- Możesz powtórzyć?-
- Nasz synek Ayden został porwany.-
- O matko, aale jakim cudem?- jej twarz zrobiła się momentalnie blada i złapała się za brzuch. Momentalnie wstałem z ławki położyłem na niej Nanę po czym podałem jej wodę mineralną. Moja ukochana wzięła kilka głębokich wdechów, po czym ostrożnie podniosła się i usiadła na ławce i zapytał co się dokładnie stało. Wszystko jej wytłumaczyłem i powiedziałem:
- Obiecuję ci kochanie, że odzyskam naszego synka całego i zdrowego, proszę Cię nie denerwuj się. Chodź podjedziemy do lekarza aby sprawdzić czy wszystko z naszą kruszynką w porządku.-
- Dobrze kochanie ale potem szukamy Aydena.-
- Kochanie ja się tym zajmę razem z chłopakami a ty masz siedzieć w domu i dbać o siebie.-
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz, że ja będę siedzieć bezczynnie siedzieć na tyłku kiedy moje dziecko zostało porwane?!-
- Kochanie musisz teraz myśleć też o naszej księżniczce ja znajdę naszego księcia.- kiedy jechaliśmy do lekarza Nany zadzwonił do mnie Roman, dałem na głośnik po czy rozmawiałem chwilę z kolegą z drużyny po czym dowiedziałem się że brat Romana detektywem i może nam pomóc znaleźć Aydena. Ustaliliśmy wszystko i jutro miałem wpaść do Romana na spotkanie z tym detektywem i ustalić szczegóły akcji. U lekarza okazało się, że Nana musi zostać kilka dni w szpitalu, no i po co jaj jej to wszystko mówiłem? Lekarze chcą mieć ją i małą pod kontrolą w razie wypadku i kazali mi nic nie mówić Nanie na temat porwania Aydena. Wróciłem do domu i spakowałem Nanie torbę z ciuchami na przebranie, spakowałem tam też laptopa i czytnik do książek. Położyłem się do łóżka i cały czas rozmyślałem co dzieje się z moim synkiem czy bardzo tęskni za mną i Naną. Zasnąłem dopiero nad ranem. Zapowiadał się ciężki dzień. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej.