Nana wróciła szybko do domu i po niedługim czasie doszła całkowicie do siebie. Zgodnie z planem małżeństwo wyjechało na Sylwestra do Dubaju. Razem z nimi do Emiratów udali się państwo Reus. Omerek był okazem zdrowia i oczkiem w głowie cioci jak i wujka. Nana na razie była na macierzyńskim i zajmowała się Aiszą. Na wakacje i urlop rodzinka Goetze wyjechała na Koh Lipe w Tajlandii. Dzieci pluskały się w oceanie,a rodzice mieli je ciągle na oku. Parę miesięcy później okazało się, że Aisza i Ayden będą mieli rodzeństwo. Kiedy Nana wraz z Mario poszli na jedną z wizyt gdzie dowiedzieli się, że będą mieli bliźniaki, Mario jak na porządnego mężczyznę i głowę rodziny przystało... zemdlał.
-20 lat później-
Borussia Dortmund grała po raz 8 w finale Ligii Mistrzów. Na ławce trenerskiej BVB żywa legenda tego klubu Mario Goetze. Zdobywca 4 Złotych Piłek, 4 tytułów dla najlepszego gracza Europy oraz zdobywca 3 Złotych Butów. Na boisku brylował jego syn Ayden (napastnik) i Omer Reus (środkowy pomocnik) na ławce rezerwowych siedziało dwóch synów Goetzego Toni i Andreas. Na trybunach jak zawsze siedziała dama serca Mario, Nana która wspierała go odkąd się poznali, a gdy jej synowie poczuli zapał do piłki zawsze starała się ich wesprzeć. A co u Aiszy? Jest damą serca Omera Reusa. Kiedy Omer przyprowadził do domu po raz pierwszy Aiszę jako swoją dziewczynę, Marco popłakał się, że on nie chce być z Mario rodziną. A czy Aisza poszła w ślady taty? Otóż nie, ale również została sportowcem. Aisza Goetze jest piłkarką ręczną, i reprezentuje barwy...biało - czerwone. Cóż trzeba przyznać, że w Dortmundzie dzieję się ciekawie.
Ktoś kiedyś powiedział, że przeciwieństwa się przyciągają. Pytanie jest tylko jedno. Czy to prawda?
[ZAKOŃCZONY]
Muzyka
sobota, 9 stycznia 2016
sobota, 2 stycznia 2016
Rozdział 35
-Mario-
Siedziałem na korytarzu i tępo patrzyłem się w ścianę. Podszedł do mnie lekarz. Podniosłem wzroi ze łzami w oczach powiedziałem:
- Dlaczego ona mnie nie pamięta?-
- Jeśli mam być z panem szczery to nie mam pojęcia. Czasami nauka nie jest w stanie odpowiedzieć na nasze pytania. Proszę być dobrej myśli, a przede wszystkim nie opuszczać żony, ponieważ dla niej to na pewno również trudne.-
- Nie mam takiego zamiaru, ale nie mam pojęcia co robić jak jej pomóc.-
- Może niech pan z nią rozmawia, opowiada jej o waszych wspólnych chwilach, pokaże zdjęcia waszych dzieci, wasze wspólne zdjęcia. Możliwe, że to jakoś pomoże.-
- Dziękuję na pewno tak zrobię.- ten lekarz był inny niż wszyscy w około. Dlaczego? Dlatego, że przejął się tym co się ze mną dzieje i mi doradził, szczerze starał się pomóc. Wróciłem do domu, wziąłem prysznic po czym położyłem się spać.
Następny dzień Mario
Wstałem o 9:30, moja mama i moje pociechy już nie spały. Rozmawiałem z mamą o stanie zdrowia Nany, a moja mama doradziła mi tak samo ja k lekarz. Po śniadaniu pobawiłem się chwilę z dziećmi po czym wyszukałem ubranie w garderobie, po czym wyszykowany z albumami pod ręką pojechałem do szpitala, ale nie pojechałem sam. Moim dzisiejszym towarzyszem był Ayden, który strasznie chciał zobaczyć mamusię. Gdy powiedziałem mu, że mamusia jest chora i go nie pamięta on powiedział:
- Tato, ale mamusia mnie kocha i sobie mnie przypomni.- i jak takiemu dziecku odmówić? Jechałem do szpitala i razem z synem śpiewaliśmy jego ulubione piosenki pewnego polskiego zespołu, Nana opowiadała mi jak w dzieciństwie zawsze słuchała ich piosenek. Ayden trzymał w ręku zrobioną przez siebie laurkę stwierdził że mamusi na pewno się spodoba. Gdy dojechaliśmy do szpitala wziąłem syna na ręce i udaliśmy się do sali żony. Aydena zostawiłem z zaufanym pielęgniarzem. Wszedłem do sali, moja ukochana siedziała na łóżku i płakała. Szybko podszedłem do niej i przytuliłem ją, na początku opierała się, lecz po krótkiej chwili wtuliła się lekko we mnie. Powiedziałem do niej:
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? -
- Bo nic nie pamiętam.-
- Ciii nie bój się, z czasem wszystko sobie przypomnisz.-
- Dziękuję. -
- Nie ma za co. Mam coś dla ciebie.- postawiłem reklamówkę z albumami na szafeczce koło łóżka Nany. Postanowiłem zacząć jej opowiadać wszystko od początku:
- Ja mam na imię Mario. Znamy się już dłuższy czas. Od jakiegoś roku jesteśmy małżeństwem no prawie od roku. Mamy 3 letniego synka i parotygodniową córeczkę. Tak wiem trudno ci w to uwierzyć, ale ja nie kłamie. Nasz synek przyszedł tutaj dzisiaj ze mną, ponieważ bardzo chciał się z Tobą zobaczyć. Bardzo tęsknił za tobą. Z resztą nie tylko on.-
- Naprawdę mamy dzieci, aż dwójkę? -
- Tak. Mam nawet zdjęcia.-
- Czy mógłbyś mi pokazać? -
- Oczywiście że tak. - wyciągnąłem z portfela zdjęcia naszych pociech i podałem Nanie. Opowiadałem jej o naszych ukochanych maluchah. Kiedy powiedziałem Nanie że Ayden jest ze mną ona od razu chciała go zobaczyć. Wyszedłem na korytarz i wziąłem syna na ręce. Kiedy przekroczyliśmy próg sali postawiłem syna na podłodze on powiedział do Nany:
- Cześć mamuś pamiętasz mnie? -w oczach Nany pojawiły się łzy po czym odpowiedziała:
- Oczywiście że tak syneczku. Chodź do mnie kochanie.- rozłożyła ręce a Ayden pobiegł do niej i ufnie wtulił się w jej ramiona. Gdy nasz synek w końcu odkleił się od Nany powiedział:
- Mamusiu mam dla ciebie kartkę sam namalowałem.-
- Naprawdę? Pokaż mi co namalowałeś.- młody podał Nanie laurkę po czym oboje pogrążyli się w rozmowie. Kiedy w końcu skończyli mój znajomy pielęgniarz wziął Młodego na świetlice, a ja postanowiłem porozmawiać z żoną. Usiadłem na krzesełku obok jej łóżka po czym wpatrywałem się w nią jak w ósmy cud świata, którym dla mnie była. Zapytałem jej:
- Kochanie naprawdę pamiętasz? -
- Wiem, że to dziwne ale kiedy tylko wszedł tutaj Ayden to wszystko sobie przypomniałam. Przepradzam Cię kochanie naprawdę starałam sobie coś przypomnieć. -
- Kochanie to nie twoja wina, to był wypadek. Nie wiem jak ci dziękować bo wiem że uratowałaś mi życie. To ja powinienem być twoim rycerzem.-
- Przynajmniej wiemy kto rządzi w tym związku.-
- Ale na pewno wszystko ok?-
- Ej ty Götze jak zawsze za dużo gadasz, chodź tu do mnie. - po czym złapała mnie za poły marynarki i przyciągnęła mnie do siebie. Przez parę sekund patrzyła mi w oczy po czym z utęsknieniem wpiła się w moje usta. Z wielką przyjemnością oddawałem pocałunki. Kiedy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się z wielką niechęcią od siebie po czym stykaliśmy się czołami. Nana powiedziała do mnie:
- Tęskniłam za Tobą.-
- Ja za tobą jeszcze bardziej.- w tym momencie do sali wszedł lekarz podszedł do Nany, zbadał ją i powiedział, że jak wszystko będzie dobrze to za dwa dni moja żona będzie mogła wyjść do domu. Bardzo się cieszyłem z tego powodu. Poszedłem na świetlicę gdzie siedział mój synek i wróciłem z nim do sali. Siedzieliśmy u Nany do późnego wieczora. Kiedy Ayden usnął na moich kolanach ja rozmawiałem z żoną na temat małych wakacji. Postanowiliśmy, że we czwórkę polecimy. Zastanawialiśmy się nad Bocas del Toro, i Casco Viejo w Panamie, a Koh Lipe w Tajlandii. Od stycznia planowaliśmy Sylwestra, którego na 100% spędzimy w Dubaju. Postanowiliśmy, że o wakacjach porozmawiamy na spokojnie w domu. Do domu wróciłem razem z synkiem o 22:30. Położyłem go do łóżka luknąłem jeszcze do córeczki i poszedłem do łazienki wziąłem szybki prysznic po czym udałem się do łóżka. Z uśmiechem na ustach udałem się w krainę Morfeusza.
Siedziałem na korytarzu i tępo patrzyłem się w ścianę. Podszedł do mnie lekarz. Podniosłem wzroi ze łzami w oczach powiedziałem:
- Dlaczego ona mnie nie pamięta?-
- Jeśli mam być z panem szczery to nie mam pojęcia. Czasami nauka nie jest w stanie odpowiedzieć na nasze pytania. Proszę być dobrej myśli, a przede wszystkim nie opuszczać żony, ponieważ dla niej to na pewno również trudne.-
- Nie mam takiego zamiaru, ale nie mam pojęcia co robić jak jej pomóc.-
- Może niech pan z nią rozmawia, opowiada jej o waszych wspólnych chwilach, pokaże zdjęcia waszych dzieci, wasze wspólne zdjęcia. Możliwe, że to jakoś pomoże.-
- Dziękuję na pewno tak zrobię.- ten lekarz był inny niż wszyscy w około. Dlaczego? Dlatego, że przejął się tym co się ze mną dzieje i mi doradził, szczerze starał się pomóc. Wróciłem do domu, wziąłem prysznic po czym położyłem się spać.
Następny dzień Mario
Wstałem o 9:30, moja mama i moje pociechy już nie spały. Rozmawiałem z mamą o stanie zdrowia Nany, a moja mama doradziła mi tak samo ja k lekarz. Po śniadaniu pobawiłem się chwilę z dziećmi po czym wyszukałem ubranie w garderobie, po czym wyszykowany z albumami pod ręką pojechałem do szpitala, ale nie pojechałem sam. Moim dzisiejszym towarzyszem był Ayden, który strasznie chciał zobaczyć mamusię. Gdy powiedziałem mu, że mamusia jest chora i go nie pamięta on powiedział:
- Tato, ale mamusia mnie kocha i sobie mnie przypomni.- i jak takiemu dziecku odmówić? Jechałem do szpitala i razem z synem śpiewaliśmy jego ulubione piosenki pewnego polskiego zespołu, Nana opowiadała mi jak w dzieciństwie zawsze słuchała ich piosenek. Ayden trzymał w ręku zrobioną przez siebie laurkę stwierdził że mamusi na pewno się spodoba. Gdy dojechaliśmy do szpitala wziąłem syna na ręce i udaliśmy się do sali żony. Aydena zostawiłem z zaufanym pielęgniarzem. Wszedłem do sali, moja ukochana siedziała na łóżku i płakała. Szybko podszedłem do niej i przytuliłem ją, na początku opierała się, lecz po krótkiej chwili wtuliła się lekko we mnie. Powiedziałem do niej:
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? -
- Bo nic nie pamiętam.-
- Ciii nie bój się, z czasem wszystko sobie przypomnisz.-
- Dziękuję. -
- Nie ma za co. Mam coś dla ciebie.- postawiłem reklamówkę z albumami na szafeczce koło łóżka Nany. Postanowiłem zacząć jej opowiadać wszystko od początku:
- Ja mam na imię Mario. Znamy się już dłuższy czas. Od jakiegoś roku jesteśmy małżeństwem no prawie od roku. Mamy 3 letniego synka i parotygodniową córeczkę. Tak wiem trudno ci w to uwierzyć, ale ja nie kłamie. Nasz synek przyszedł tutaj dzisiaj ze mną, ponieważ bardzo chciał się z Tobą zobaczyć. Bardzo tęsknił za tobą. Z resztą nie tylko on.-
- Naprawdę mamy dzieci, aż dwójkę? -
- Tak. Mam nawet zdjęcia.-
- Czy mógłbyś mi pokazać? -
- Oczywiście że tak. - wyciągnąłem z portfela zdjęcia naszych pociech i podałem Nanie. Opowiadałem jej o naszych ukochanych maluchah. Kiedy powiedziałem Nanie że Ayden jest ze mną ona od razu chciała go zobaczyć. Wyszedłem na korytarz i wziąłem syna na ręce. Kiedy przekroczyliśmy próg sali postawiłem syna na podłodze on powiedział do Nany:
- Cześć mamuś pamiętasz mnie? -w oczach Nany pojawiły się łzy po czym odpowiedziała:
- Oczywiście że tak syneczku. Chodź do mnie kochanie.- rozłożyła ręce a Ayden pobiegł do niej i ufnie wtulił się w jej ramiona. Gdy nasz synek w końcu odkleił się od Nany powiedział:
- Mamusiu mam dla ciebie kartkę sam namalowałem.-
- Naprawdę? Pokaż mi co namalowałeś.- młody podał Nanie laurkę po czym oboje pogrążyli się w rozmowie. Kiedy w końcu skończyli mój znajomy pielęgniarz wziął Młodego na świetlice, a ja postanowiłem porozmawiać z żoną. Usiadłem na krzesełku obok jej łóżka po czym wpatrywałem się w nią jak w ósmy cud świata, którym dla mnie była. Zapytałem jej:
- Kochanie naprawdę pamiętasz? -
- Wiem, że to dziwne ale kiedy tylko wszedł tutaj Ayden to wszystko sobie przypomniałam. Przepradzam Cię kochanie naprawdę starałam sobie coś przypomnieć. -
- Kochanie to nie twoja wina, to był wypadek. Nie wiem jak ci dziękować bo wiem że uratowałaś mi życie. To ja powinienem być twoim rycerzem.-
- Przynajmniej wiemy kto rządzi w tym związku.-
- Ale na pewno wszystko ok?-
- Ej ty Götze jak zawsze za dużo gadasz, chodź tu do mnie. - po czym złapała mnie za poły marynarki i przyciągnęła mnie do siebie. Przez parę sekund patrzyła mi w oczy po czym z utęsknieniem wpiła się w moje usta. Z wielką przyjemnością oddawałem pocałunki. Kiedy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się z wielką niechęcią od siebie po czym stykaliśmy się czołami. Nana powiedziała do mnie:
- Tęskniłam za Tobą.-
- Ja za tobą jeszcze bardziej.- w tym momencie do sali wszedł lekarz podszedł do Nany, zbadał ją i powiedział, że jak wszystko będzie dobrze to za dwa dni moja żona będzie mogła wyjść do domu. Bardzo się cieszyłem z tego powodu. Poszedłem na świetlicę gdzie siedział mój synek i wróciłem z nim do sali. Siedzieliśmy u Nany do późnego wieczora. Kiedy Ayden usnął na moich kolanach ja rozmawiałem z żoną na temat małych wakacji. Postanowiliśmy, że we czwórkę polecimy. Zastanawialiśmy się nad Bocas del Toro, i Casco Viejo w Panamie, a Koh Lipe w Tajlandii. Od stycznia planowaliśmy Sylwestra, którego na 100% spędzimy w Dubaju. Postanowiliśmy, że o wakacjach porozmawiamy na spokojnie w domu. Do domu wróciłem razem z synkiem o 22:30. Położyłem go do łóżka luknąłem jeszcze do córeczki i poszedłem do łazienki wziąłem szybki prysznic po czym udałem się do łóżka. Z uśmiechem na ustach udałem się w krainę Morfeusza.
niedziela, 15 listopada 2015
Rozdział 34
-Mario-
Obudziłem się w pustym łóżku i dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że nie ma ze mną mojej żony. Patrząc na moją rękę przypominałem sobie powoli co się stało wczoraj. Łzy momentalnie wypełniły moje oczy, uzmysłowiłem sobie, że zasnąłem w ubraniu. Udałem się do łazienki, wziąłem prysznic i ogółem doprowadziłem się do względnego porządku. Następnie udałem się do kuchni aby zrobić sobie i dzieciakom śniadanie. Kiedy dzieci zostały nakarmione w mojej kuchni zjawiła się moja mama mówiąc, że zostanie ze swoimi wnukami a ja mam jechać do Nany. Ciągnąc za sobą nogi doczłapałem się do garażu obiecując wcześniej Ayden'owi, że kupię mu nową piłkę bo tamta mu pękła. Dzięki dzieciakom miałem na twarzy chociaż cień uśmiechu. W drodze do szpitala wstąpiłem do kwiaciarni aby kupić Nanie jakieś ładne kwiaty. Od razu po wejściu do kwiaciarni w oczy rzucił mi się jeden bukiet. Bez wahania poprosiłem kwiaciarkę o bukiet po czym zapłaciłem i udałem się w stronę szpitala. Po przekroczeniu progu szpitala dało się poczuć tą negatywną energię, aż mnie ciary przeszły. Udałem się w stronę sali Nany po czym do wazoniku włożyłem kwiaty pocałowałem żonę w czoło i usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Po krótkim rozmyślaniu na sam nie wiem jakie tematy zacząłem opowiadać Nanie co się dzieje w domu.
-Nana-
Siedziałam w białej sukience na polanie pełnej kwiatów. Na owej polanie było tylko jedno drzewo, było duże i miało piękne zielone liście. Ziemia była ciepła, a w okół czuć było zapach kwitów. W oddali słyszałam strumyk. Udałam się w stronę strumyka po drodze mijałam wiele zwierząt leśnych. Usiadłam nad strumykiem po czym zanurzyłam stopy w wodzie. Po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie obserwuje podniosłam wzrok i zobaczyłam mężczyznę z dwójką dzieci. Jedno trzymał na rękach, a drugie siedziało obok niego i machało do mnie. Był to chłopczyk miał około 4-5 lat. Nagle usłyszałam za sobą głos wołający moje imię. Wstałam i wróciłam na polanę słysząc płacz dzieci. Chciałam się odwrócić, ale nie mogłam. Siedząc na polanie cały czas rozmyślałam o tym kim był ten mężczyzna z dziećmi. Położyłam się na trawie a po błękitnym niebie latały ptaki. Piękny widok.
-Narrator-
Miesiąc później
Od ponad miesiąca Nana jest w śpiączce. Lekarze wybudzili ją ze śpiączki farmakologicznej, lecz przyczyny zapadnięcia w śpiączkę nie potrafią wytłumaczyć. Mario kursuje na trasie dom-szpital-stadion i na odwrót. Cały czas odczuwa, że nie jest sam. Kiedy powiedział Ayden'owi gdzie jest mama, chłopiec pobiegł ze łzami w oczach do pokoju i nie odzywał się do Mario przez 5 dni. Mała Aisza rosła jak na drożdżach i już była małą księżniczką tatusia i wszystkich wujków. Wszystko byłoby dobrze gdyby była z nimi Nana. Mario wierzył, że jego żona się obudzi. Był o tym dogłębnie przekonany.
-Mario-
3 tygodnie później
Siedziałem w pokoju syna i opowiadałem mu bajkę na dobranoc. Od jakiegoś czasu moja mama mieszkała ze mną aby pomóc mi z dziećmi za co byłem jej ogromnie wdzięczny. Kiedy leżałem już w łóżku i czytałem książkę pt. "Tajemny ogień" zadzwonił mój telefon. Podniosłem urządzenie z szafki nocnej i spojrzałem na ekran. Dzwonił do mnie lekarz Nany. Od razu wcisnąłem zieloną słuchawkę. Wystarczyło jedno zdanie:
- Panie Mario, pana żona się obudziła.- wystartowałem z łóżka tak szybko, że zaplątałem się w kołdrę i zaliczyłem bliskie spotkanie z podłogą. Pobiegłem do garderoby i zarzuciłem na siebie pierwsze lepsze ubrania. Mama widząc mnie szykującego się do wyjścia o nic nie pytała tylko kazała mi się zbytnio nie śpieszyć. Kiedy byłem już w szpitalu pielęgniarką, którą mijałem od razu skierowała mnie na salę Nany. Przed drzwiami wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Moja żona leżała na łóżku i patrzyła w okno. Kiedy usłyszała, że wszedłem do środka od razu popatrzyła na mnie. Powiedziałem do niej:
- Cześć kochanie, jak się czujesz?-
- Przepraszam kim pan jest?- moje serce rozpadło się na milion kawałków. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie chciałem płakać przy niej. Po prostu wyszedłem na korytarz.
Obudziłem się w pustym łóżku i dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że nie ma ze mną mojej żony. Patrząc na moją rękę przypominałem sobie powoli co się stało wczoraj. Łzy momentalnie wypełniły moje oczy, uzmysłowiłem sobie, że zasnąłem w ubraniu. Udałem się do łazienki, wziąłem prysznic i ogółem doprowadziłem się do względnego porządku. Następnie udałem się do kuchni aby zrobić sobie i dzieciakom śniadanie. Kiedy dzieci zostały nakarmione w mojej kuchni zjawiła się moja mama mówiąc, że zostanie ze swoimi wnukami a ja mam jechać do Nany. Ciągnąc za sobą nogi doczłapałem się do garażu obiecując wcześniej Ayden'owi, że kupię mu nową piłkę bo tamta mu pękła. Dzięki dzieciakom miałem na twarzy chociaż cień uśmiechu. W drodze do szpitala wstąpiłem do kwiaciarni aby kupić Nanie jakieś ładne kwiaty. Od razu po wejściu do kwiaciarni w oczy rzucił mi się jeden bukiet. Bez wahania poprosiłem kwiaciarkę o bukiet po czym zapłaciłem i udałem się w stronę szpitala. Po przekroczeniu progu szpitala dało się poczuć tą negatywną energię, aż mnie ciary przeszły. Udałem się w stronę sali Nany po czym do wazoniku włożyłem kwiaty pocałowałem żonę w czoło i usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Po krótkim rozmyślaniu na sam nie wiem jakie tematy zacząłem opowiadać Nanie co się dzieje w domu.
-Nana-
Siedziałam w białej sukience na polanie pełnej kwiatów. Na owej polanie było tylko jedno drzewo, było duże i miało piękne zielone liście. Ziemia była ciepła, a w okół czuć było zapach kwitów. W oddali słyszałam strumyk. Udałam się w stronę strumyka po drodze mijałam wiele zwierząt leśnych. Usiadłam nad strumykiem po czym zanurzyłam stopy w wodzie. Po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie obserwuje podniosłam wzrok i zobaczyłam mężczyznę z dwójką dzieci. Jedno trzymał na rękach, a drugie siedziało obok niego i machało do mnie. Był to chłopczyk miał około 4-5 lat. Nagle usłyszałam za sobą głos wołający moje imię. Wstałam i wróciłam na polanę słysząc płacz dzieci. Chciałam się odwrócić, ale nie mogłam. Siedząc na polanie cały czas rozmyślałam o tym kim był ten mężczyzna z dziećmi. Położyłam się na trawie a po błękitnym niebie latały ptaki. Piękny widok.
-Narrator-
Miesiąc później
Od ponad miesiąca Nana jest w śpiączce. Lekarze wybudzili ją ze śpiączki farmakologicznej, lecz przyczyny zapadnięcia w śpiączkę nie potrafią wytłumaczyć. Mario kursuje na trasie dom-szpital-stadion i na odwrót. Cały czas odczuwa, że nie jest sam. Kiedy powiedział Ayden'owi gdzie jest mama, chłopiec pobiegł ze łzami w oczach do pokoju i nie odzywał się do Mario przez 5 dni. Mała Aisza rosła jak na drożdżach i już była małą księżniczką tatusia i wszystkich wujków. Wszystko byłoby dobrze gdyby była z nimi Nana. Mario wierzył, że jego żona się obudzi. Był o tym dogłębnie przekonany.
-Mario-
3 tygodnie później
Siedziałem w pokoju syna i opowiadałem mu bajkę na dobranoc. Od jakiegoś czasu moja mama mieszkała ze mną aby pomóc mi z dziećmi za co byłem jej ogromnie wdzięczny. Kiedy leżałem już w łóżku i czytałem książkę pt. "Tajemny ogień" zadzwonił mój telefon. Podniosłem urządzenie z szafki nocnej i spojrzałem na ekran. Dzwonił do mnie lekarz Nany. Od razu wcisnąłem zieloną słuchawkę. Wystarczyło jedno zdanie:
- Panie Mario, pana żona się obudziła.- wystartowałem z łóżka tak szybko, że zaplątałem się w kołdrę i zaliczyłem bliskie spotkanie z podłogą. Pobiegłem do garderoby i zarzuciłem na siebie pierwsze lepsze ubrania. Mama widząc mnie szykującego się do wyjścia o nic nie pytała tylko kazała mi się zbytnio nie śpieszyć. Kiedy byłem już w szpitalu pielęgniarką, którą mijałem od razu skierowała mnie na salę Nany. Przed drzwiami wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Moja żona leżała na łóżku i patrzyła w okno. Kiedy usłyszała, że wszedłem do środka od razu popatrzyła na mnie. Powiedziałem do niej:
- Cześć kochanie, jak się czujesz?-
- Przepraszam kim pan jest?- moje serce rozpadło się na milion kawałków. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie chciałem płakać przy niej. Po prostu wyszedłem na korytarz.
sobota, 7 listopada 2015
Rozdział 33 cz. II
-Mario-
Nana była w naszej garderobie i szukała sukienkę jaką będzie mogła ubrać na kolację, jak ona to ładnie powiedziała "Chcę jakoś się prezentować u boku takiego przystojniaka jak ty kochanie." Po czym cmoknęła mnie w usta. Wracając ja szykowałem się w sypialni. Jak zawsze miałem problem z zawiązaniem krawata, mucha to jeszcze, ale krawat to totalna masakra.Poleciałem pędem do Reusa i błagałem go aby pomógł mi przy męczeniu się z tym ustrojstwem. Kiedy już uporaliśmy się z taśmą na szyję, wybrałem buty i powoli szykowałem się do naszej kolacji z "niespodzianką". Kiedy już byłem gotowy pogadałem chwilę z Reusem i popytałem go co u Omreka. Po chwili rozmowy oboje usłyszeliśmy odgłos obcasów. W momencie w którym razem z Marco zobaczyliśmy Nanę, oboje z Marco w momencie zbieraliśmy szczękę z podłogi. Ja wiedziałem, że moja żona jest przepiękną kobietą, lecz ona cięgle mnie zaskakuje. Wiedziałem już, że najprawdopodobniej dzisiaj już nie wrócimy do domu. Marco wykrztusił z sobie tylko jedno banalne zdanie:
- O ja pierdole.- za co nadepnąłem mu na stopę. Kiedy byliśmy w korytarzu i ubieraliśmy jakieś wierzchnie ubrania Marco dał nam znać, że jakby coś się działo to da nam znać z resztą jechała już do nas Magda z Omerkiem. Pomogłem żonie założyć płaszczyk, który dostała ode mnie na Dzień Kobiet. Udaliśmy się do garażu, otworzyłem żonie drzwi od strony pasażera, a sam zasiadłem za kierownicą jednego z kilku naszych samochodów. Jechaliśmy do restauracji której właścicielem jest mój dobry znajomy. Okazało się, że Marco wszystko wcześniej zaplanował zarezerwował nam nawet pokój w hotelu. Jaki on uczynny. Rozmawiając z żoną dojechaliśmy pod hotel, tam na parkingu zostawiliśmy samochód, postanowiliśmy, że na kolację i z powrotem udamy się pieszo. Hotel mieścił się niecałe 200 metrów od restauracji, więc po co jechać taki kawałeczek. Lepiej się przejść. Kiedy weszliśmy do restauracji było czuć ten klimat. Wszystkie stoły były ładnie przystrojone, ale było wyraźnie widać który jest przeznaczony dla nas. Stał praktycznie na środku sali otoczony świeczkami, a na jego środku stał dzban z wodą na której unosiły się świece. Piękny widok. Po kolacji zaprosiłem żonę do tańca, mój kumpel włączył piosenkę. Żona ufnie chwyciła moją dłoń i po chwili oboje byliśmy zatraceni w muzyce i w swoich oczach. Co jakiś czas skradałem żonie pocałunki z jej słodkich ust. Po ślubie bałem się, że popadniemy w rutynę i nie będziemy mieli czasu na spontaniczność. Tak się zastanawiając, słowa piosenki były piękne i słuchając ich wiedziałem, że Nana była, jest i zawsze będzie moim pragnieniem. Tańczyliśmy jeszcze do kilku polskich piosenek po czym wróciliśmy do stolika na którym stał już wielki bukiet kwiatów dla mojej ukochanej żony. Postanowiliśmy iść już do hotelu. Po drodze śmialiśmy się, całowaliśmy się, ogółem zachowywaliśmy się jak młodzi zakochani. W pewnym momencie zauważyłem, że na drodze pojawił się jakiś samochód. Zbytnio mnie to nie zainteresowało, skupiłem całą swoją uwagę na mojej ukochanej.
- Nana -
Po wspaniałej kolacji byliśmy w drodze do hotelu. W pewnym momencie zobaczyłam auto na jezdni. Troszkę mnie to zaintrygowało, ponieważ była godzina 1:30 w nocy, może to jakaś młodzież wracająca po imprezie. W pewnym momencie zobaczyłam, że auto wpadło w poślizg i pędzi prosto na mojego ukochanego w ostatniej chwili odepchnęłam Mario, lecz po sekundzie poczułam silne uderzenie i przed moimi oczami pojawiła się ciemność.
-Mario-
Kiedy się ocknąłem zobaczyłem moją żonę po drugiej stronie drogi. Pędem udałem się do niej krzycząc jej imię. Kiedy już znalazłem się obok niej zobaczyłem, że ma złamaną nogę, rozwaloną głowę, a z ust cieknie jej krew. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie. Ja podczas upadku złamałem tylko rękę, ale wiedziałem, że z moją królową jest źle. Zdjąłem płaszcz i przykryłem nim Nanę, nie chciałem jej ruszać bo bałem się żeby nie uszkodzić jej kręgosłupa. Karetka zjawiła się po ok. 10 min. pozwolili mi jechać z nimi jeden z ratowników zajął się moją ręką, a lekarz i drugi ratownik ratowali moją żonę. Kiedy dojechaliśmy do szpitala wyskoczyłem szybko z karetki i skierowali mnie na badania. Wiedziałem, że nie pomogę żonie, więc nie utrudniałem pracy lekarzom. Kiedy moja ręka znajdowała się w gipsie skierowałem się do lekarz, który miał dzisiaj dyżur i zapytałem gdzie leży moja ukochana. Lekarz powiedział mi, że obecnie moja żona leży na sali operacyjnej. Usiadłem na krzesełku przed drzwiami z napisem "SALA OPERACYJNA" i czekałem. W międzyczasie zadzwoniłem do Marco i do rodziców Nany i moich najbliższych. Po 15 min. w szpitalu zjawili się moi bracia z moimi rodzicami oraz rodzice Nany, Marco napisał, że nie może przyjechać teraz bo myje dzieciaki, ale żebym na bieżąco mówił mu co się dzieje. W pewnym momencie z sali operacyjnej wybiegła pielęgniarka, po chwili już wracała na salę z tacą pełną jednostek krwi. Po ok. 4 godz. siedzenia przed salą ze środka wyjechało łóżko z Naną, do mnie podszedł lekarz i poprosił na rozmowę:
- Witam Panie Mario, podczas operacji wystąpiły drobne komplikacje, ale na szczęście wszystko udało się ustabilizować. Zoperowaliśmy nogę, zatamowaliśmy krwotok wewnętrzny, lecz ogólne obrażenia pańskiej żony są na tyle poważne, że musieliśmy wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej. Pańska żona miała poważny uraz głowy, dlatego poczyniliśmy takie, a nie inne kroki.-
- Ale jest szansa, że z tego wyjdzie.-
- Powiem tak, że nic nie jest pewne w tym przypadku. Niestety musi być pan przygotowany na najgorsze.- i tak po prostu odszedł ode mnie do swojego gabinetu. Ja oparłem się o ścianę i ryczałem. Ja sobie nie poradzę z dwójką małych dzieci. Siedziałem tak pod ścianą po czym podeszła do mnie moja mama i przytuliła mnie, poprosiła też moje tatę aby odwiózł mnie do domu, a oni zostaną tu z Naną. Zasnąłem w drodze powrotnej do domu.
Nana była w naszej garderobie i szukała sukienkę jaką będzie mogła ubrać na kolację, jak ona to ładnie powiedziała "Chcę jakoś się prezentować u boku takiego przystojniaka jak ty kochanie." Po czym cmoknęła mnie w usta. Wracając ja szykowałem się w sypialni. Jak zawsze miałem problem z zawiązaniem krawata, mucha to jeszcze, ale krawat to totalna masakra.Poleciałem pędem do Reusa i błagałem go aby pomógł mi przy męczeniu się z tym ustrojstwem. Kiedy już uporaliśmy się z taśmą na szyję, wybrałem buty i powoli szykowałem się do naszej kolacji z "niespodzianką". Kiedy już byłem gotowy pogadałem chwilę z Reusem i popytałem go co u Omreka. Po chwili rozmowy oboje usłyszeliśmy odgłos obcasów. W momencie w którym razem z Marco zobaczyliśmy Nanę, oboje z Marco w momencie zbieraliśmy szczękę z podłogi. Ja wiedziałem, że moja żona jest przepiękną kobietą, lecz ona cięgle mnie zaskakuje. Wiedziałem już, że najprawdopodobniej dzisiaj już nie wrócimy do domu. Marco wykrztusił z sobie tylko jedno banalne zdanie:
- O ja pierdole.- za co nadepnąłem mu na stopę. Kiedy byliśmy w korytarzu i ubieraliśmy jakieś wierzchnie ubrania Marco dał nam znać, że jakby coś się działo to da nam znać z resztą jechała już do nas Magda z Omerkiem. Pomogłem żonie założyć płaszczyk, który dostała ode mnie na Dzień Kobiet. Udaliśmy się do garażu, otworzyłem żonie drzwi od strony pasażera, a sam zasiadłem za kierownicą jednego z kilku naszych samochodów. Jechaliśmy do restauracji której właścicielem jest mój dobry znajomy. Okazało się, że Marco wszystko wcześniej zaplanował zarezerwował nam nawet pokój w hotelu. Jaki on uczynny. Rozmawiając z żoną dojechaliśmy pod hotel, tam na parkingu zostawiliśmy samochód, postanowiliśmy, że na kolację i z powrotem udamy się pieszo. Hotel mieścił się niecałe 200 metrów od restauracji, więc po co jechać taki kawałeczek. Lepiej się przejść. Kiedy weszliśmy do restauracji było czuć ten klimat. Wszystkie stoły były ładnie przystrojone, ale było wyraźnie widać który jest przeznaczony dla nas. Stał praktycznie na środku sali otoczony świeczkami, a na jego środku stał dzban z wodą na której unosiły się świece. Piękny widok. Po kolacji zaprosiłem żonę do tańca, mój kumpel włączył piosenkę. Żona ufnie chwyciła moją dłoń i po chwili oboje byliśmy zatraceni w muzyce i w swoich oczach. Co jakiś czas skradałem żonie pocałunki z jej słodkich ust. Po ślubie bałem się, że popadniemy w rutynę i nie będziemy mieli czasu na spontaniczność. Tak się zastanawiając, słowa piosenki były piękne i słuchając ich wiedziałem, że Nana była, jest i zawsze będzie moim pragnieniem. Tańczyliśmy jeszcze do kilku polskich piosenek po czym wróciliśmy do stolika na którym stał już wielki bukiet kwiatów dla mojej ukochanej żony. Postanowiliśmy iść już do hotelu. Po drodze śmialiśmy się, całowaliśmy się, ogółem zachowywaliśmy się jak młodzi zakochani. W pewnym momencie zauważyłem, że na drodze pojawił się jakiś samochód. Zbytnio mnie to nie zainteresowało, skupiłem całą swoją uwagę na mojej ukochanej.
- Nana -
Po wspaniałej kolacji byliśmy w drodze do hotelu. W pewnym momencie zobaczyłam auto na jezdni. Troszkę mnie to zaintrygowało, ponieważ była godzina 1:30 w nocy, może to jakaś młodzież wracająca po imprezie. W pewnym momencie zobaczyłam, że auto wpadło w poślizg i pędzi prosto na mojego ukochanego w ostatniej chwili odepchnęłam Mario, lecz po sekundzie poczułam silne uderzenie i przed moimi oczami pojawiła się ciemność.
-Mario-
Kiedy się ocknąłem zobaczyłem moją żonę po drugiej stronie drogi. Pędem udałem się do niej krzycząc jej imię. Kiedy już znalazłem się obok niej zobaczyłem, że ma złamaną nogę, rozwaloną głowę, a z ust cieknie jej krew. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie. Ja podczas upadku złamałem tylko rękę, ale wiedziałem, że z moją królową jest źle. Zdjąłem płaszcz i przykryłem nim Nanę, nie chciałem jej ruszać bo bałem się żeby nie uszkodzić jej kręgosłupa. Karetka zjawiła się po ok. 10 min. pozwolili mi jechać z nimi jeden z ratowników zajął się moją ręką, a lekarz i drugi ratownik ratowali moją żonę. Kiedy dojechaliśmy do szpitala wyskoczyłem szybko z karetki i skierowali mnie na badania. Wiedziałem, że nie pomogę żonie, więc nie utrudniałem pracy lekarzom. Kiedy moja ręka znajdowała się w gipsie skierowałem się do lekarz, który miał dzisiaj dyżur i zapytałem gdzie leży moja ukochana. Lekarz powiedział mi, że obecnie moja żona leży na sali operacyjnej. Usiadłem na krzesełku przed drzwiami z napisem "SALA OPERACYJNA" i czekałem. W międzyczasie zadzwoniłem do Marco i do rodziców Nany i moich najbliższych. Po 15 min. w szpitalu zjawili się moi bracia z moimi rodzicami oraz rodzice Nany, Marco napisał, że nie może przyjechać teraz bo myje dzieciaki, ale żebym na bieżąco mówił mu co się dzieje. W pewnym momencie z sali operacyjnej wybiegła pielęgniarka, po chwili już wracała na salę z tacą pełną jednostek krwi. Po ok. 4 godz. siedzenia przed salą ze środka wyjechało łóżko z Naną, do mnie podszedł lekarz i poprosił na rozmowę:
- Witam Panie Mario, podczas operacji wystąpiły drobne komplikacje, ale na szczęście wszystko udało się ustabilizować. Zoperowaliśmy nogę, zatamowaliśmy krwotok wewnętrzny, lecz ogólne obrażenia pańskiej żony są na tyle poważne, że musieliśmy wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej. Pańska żona miała poważny uraz głowy, dlatego poczyniliśmy takie, a nie inne kroki.-
- Ale jest szansa, że z tego wyjdzie.-
- Powiem tak, że nic nie jest pewne w tym przypadku. Niestety musi być pan przygotowany na najgorsze.- i tak po prostu odszedł ode mnie do swojego gabinetu. Ja oparłem się o ścianę i ryczałem. Ja sobie nie poradzę z dwójką małych dzieci. Siedziałem tak pod ścianą po czym podeszła do mnie moja mama i przytuliła mnie, poprosiła też moje tatę aby odwiózł mnie do domu, a oni zostaną tu z Naną. Zasnąłem w drodze powrotnej do domu.
sobota, 31 października 2015
Rozdział 33 cz.I
2 dni później Mario
Tak! Panie i panowie dzisiaj jadę po moje dwie najważniejsze kobiety. W samochodzie zmontowałem już fotelik dla Aiszy, można go użyć również jako nosidełka, Ayden od rana chodził uśmiechnięty już nie mógł się doczekać aż zabierze siostrzyczkę do domu. Narysował już dwie laurki dla mamy i dla siostry. Dokupiliśmy kilka rzeczy do "małej" garderoby mojej księżniczki, ja już załatwiłem koszulkę BVB z imieniem mojej córeczki. Byłem strasznie podekscytowany tym, że w naszym domu pojawi się dziewczynka już nie mogłem doczekać się tego aż mała będzie chodziła i mówiła. Ciekawy jestem czym będzie się interesowała, czy będzie w przyszłości bardziej podobna do mnie czy do Nany. Bardzo mnie to intrygowało. Zaparkowałem pod kliniką i wraz synkiem i nosidełkiem dla Aiszy skierowaliśmy na oddział na którym leżała Nana i Aisza. Wszedłem do sali,a na łóżku siedziała już ubrana Nana, a w łóżeczku koło łóżka słodko spała moja mała córeczka. Patrzyłem na nią a ona lekko przez sen poruszała rączkami i nóżkami, Ayden również stał wpatrzony w siostrę jak w obrazek. To było urocze. Najdelikatniej jak tylko mogłem włożyłem córeczkę do nosidełka, a ta się nie obudziła. Torbę z rzeczami Nany wziąłem na ramię, nosidełko wziąłem do ręki i przykryłem pieluchą tetrową aby osłonić córeczkę przed upałem i paparazzi. Nana wzięła mnie za rękę a nasz synek szedł obok mamy uczepiony jej ręki i nie mógł jej puścić. Zapakowałem moje ukochane kobiety i księcia do samochodu. Nana siedziała z dziećmi z tyłu. Kiedy dojechaliśmy do domu zaparkowałem samochód w garażu po czym poszliśmy do salonu w którym była mała niespodzianka dla moich pań otóż mieliśmy gości. Byli Lewandowscy, Reusowie, Błaszczykowscy, Piszczkowie i oczywiście nasi rodzice i moi bracia. Postawiłem nosidełko na sofie aby nasza królewna była w centrum całego zbiorowiska. Nana przeprosiła nas na chwilę ponieważ chciała wziąć prysznic. Ja za zadanie miałem przewinąć naszą kruszynkę i zmienić jej ubranko. Razem ze mną poszła moja mama aby mi pomóc w razie czego. Dokładnie mnie we wszystkim instruowała. Kiedy przewijałem moją kruszynką ta tylko się śmiała i machała rączkami. Moja mama powiedziała, że ma to po mnie bo ja byłem taki sam jak byłem niemowlakiem. Kiedy już zakończyłem swoją misję pt. "Zmienianie pieluchy" wziąłem moją księżniczkę do sypialni w której siedziała Nana ponieważ teraz była pora karmienia. Po nie długim czasie zeszliśmy we trójkę do salonu. Nana udała się na ploty do pań, a ja włożyłem córeczkę do kołyski i udałem się w stronę kumpli na męskie ploty. Opowiadałem chłopakom jakie miałem odczucia podczas porodu i zarówno Błaszczu jak i Piszczu w pełni się ze mną zgadzali. Co jakiś czas ja albo Nana zaglądaliśmy do kołyski czy nasza królewna śpi, a ona cały czas była w swojej krainie marzeń sennych zawsze jak ja sprawdzałem czy śpi to widziałem uśmiech na twarzy córeczki. Przyjaciele siedzieli do ok 22:30, Ayden padł jak mucha o 21:00 a nasza rodzina została moim zadaniem było przygotowanie pokoi. Córeczkę przebrałem w świeżą pieluszkę i czyściutką piżamkę. Chwilę nosiłem moją kruszynkę aby usnęła i delikatnie położyłem ją w jej łóżeczku, oczywiście nie mogłem zapomnieć o smoczku. Patrzyłem jeszcze na moje małe szczęście (właściwie jedno z dwóch małych szczęść). Po chwili poczułem w pasie dobrze znane mi dłonie obróciłem się i zobaczyłem zmęczoną acz lekko rozpromienioną twarz Nany. Pocałowałem ją w czoło, przytuliłem po czym oboje patrzyliśmy z uśmiechem na twarzy na naszą pierwszą córeczkę. Po jakimś czasie razem z żoną udałem się do sypialni, ale i tak byłem pewny, że nasza córeczka nie dam dzisiaj spać.
- Następnego dnia Mario-
Oczywiście miałem rację Aisza budziła się w nocy 3 razy za każdym razem ja wstawałem razem z Naną. Pierwszy się obudziłem, Nana jeszcze spała, Udałem się do pokoju Aiszy i sprawdziłem czy jeszcze śpi. Malutka oczywiście nie spała, wziąłem ją delikatnie na ręce, zmieniłem jej pieluszkę i ubrałem w ubranko na dzisiejszy dzień. Razem z córeczką skierowałem się do pokoju Aydena, który siedział na krzesełku przy stoliczku i malował coś na kartce. Córeczkę zaniosłem do łazienki i położyłem ją w malutkim leżaczku. Szybko umyłem Aydena i razem z dzieciakami zszedłem na dół. Aiszę włożyłem do leżaczka, a Ayden siedział już na krzesełku swoim i czekał na śniadanie. Oczywiście najpierw nakarmiłem Aiszę, Nana ok 4:30 rano odciągnęła dla niej trochę mleka, musiałem je tylko lekko podgrzać, czego uczyła mnie moja mama. Wziąłem moją małą córeczkę na ręce i zacząłem ją karmić, Ayden odłożył sztućce i zaczął bacznie obserwować jak jego siostra je. Kiedy ponosiłem małą i byłem pewny, że mogę ją odłożyć do bujaczka tak zrobiłem po czym zacząłem robić Aydenowi jajecznicę z grzankami. Kiedy skończyłem, postawiłem przed synem talerz z jego śniadaniem jadł aż mu się uszy trzęsły. Po kilkunastu minutach zeszła do nas Nana. Ja akurat siedziałem wtedy z dziećmi w salonie i bawiłem się z nimi. Nana kiedy nas zobaczyła uśmiechnęła się do mnie i udała się do kuchni w której czekało już na nią śniadanie. Po jakimś czasie kiedy Nana jeszcze była w kuchni do naszego domu weszli goście. Po chwili okazało się, że to moi rodzice z moimi braćmi, przyszli odwiedzić moją córeczkę. Pierwszą wnuczkę i pierwszą bratanicę. Siedzieli do obiadu potem przyszedł Reus i bawił się z dzieciakami,a mnie i Nanę wysłała na "romantyczną kolację." Miałem pewien plan odnośnie tej kolacji.
Tak! Panie i panowie dzisiaj jadę po moje dwie najważniejsze kobiety. W samochodzie zmontowałem już fotelik dla Aiszy, można go użyć również jako nosidełka, Ayden od rana chodził uśmiechnięty już nie mógł się doczekać aż zabierze siostrzyczkę do domu. Narysował już dwie laurki dla mamy i dla siostry. Dokupiliśmy kilka rzeczy do "małej" garderoby mojej księżniczki, ja już załatwiłem koszulkę BVB z imieniem mojej córeczki. Byłem strasznie podekscytowany tym, że w naszym domu pojawi się dziewczynka już nie mogłem doczekać się tego aż mała będzie chodziła i mówiła. Ciekawy jestem czym będzie się interesowała, czy będzie w przyszłości bardziej podobna do mnie czy do Nany. Bardzo mnie to intrygowało. Zaparkowałem pod kliniką i wraz synkiem i nosidełkiem dla Aiszy skierowaliśmy na oddział na którym leżała Nana i Aisza. Wszedłem do sali,a na łóżku siedziała już ubrana Nana, a w łóżeczku koło łóżka słodko spała moja mała córeczka. Patrzyłem na nią a ona lekko przez sen poruszała rączkami i nóżkami, Ayden również stał wpatrzony w siostrę jak w obrazek. To było urocze. Najdelikatniej jak tylko mogłem włożyłem córeczkę do nosidełka, a ta się nie obudziła. Torbę z rzeczami Nany wziąłem na ramię, nosidełko wziąłem do ręki i przykryłem pieluchą tetrową aby osłonić córeczkę przed upałem i paparazzi. Nana wzięła mnie za rękę a nasz synek szedł obok mamy uczepiony jej ręki i nie mógł jej puścić. Zapakowałem moje ukochane kobiety i księcia do samochodu. Nana siedziała z dziećmi z tyłu. Kiedy dojechaliśmy do domu zaparkowałem samochód w garażu po czym poszliśmy do salonu w którym była mała niespodzianka dla moich pań otóż mieliśmy gości. Byli Lewandowscy, Reusowie, Błaszczykowscy, Piszczkowie i oczywiście nasi rodzice i moi bracia. Postawiłem nosidełko na sofie aby nasza królewna była w centrum całego zbiorowiska. Nana przeprosiła nas na chwilę ponieważ chciała wziąć prysznic. Ja za zadanie miałem przewinąć naszą kruszynkę i zmienić jej ubranko. Razem ze mną poszła moja mama aby mi pomóc w razie czego. Dokładnie mnie we wszystkim instruowała. Kiedy przewijałem moją kruszynką ta tylko się śmiała i machała rączkami. Moja mama powiedziała, że ma to po mnie bo ja byłem taki sam jak byłem niemowlakiem. Kiedy już zakończyłem swoją misję pt. "Zmienianie pieluchy" wziąłem moją księżniczkę do sypialni w której siedziała Nana ponieważ teraz była pora karmienia. Po nie długim czasie zeszliśmy we trójkę do salonu. Nana udała się na ploty do pań, a ja włożyłem córeczkę do kołyski i udałem się w stronę kumpli na męskie ploty. Opowiadałem chłopakom jakie miałem odczucia podczas porodu i zarówno Błaszczu jak i Piszczu w pełni się ze mną zgadzali. Co jakiś czas ja albo Nana zaglądaliśmy do kołyski czy nasza królewna śpi, a ona cały czas była w swojej krainie marzeń sennych zawsze jak ja sprawdzałem czy śpi to widziałem uśmiech na twarzy córeczki. Przyjaciele siedzieli do ok 22:30, Ayden padł jak mucha o 21:00 a nasza rodzina została moim zadaniem było przygotowanie pokoi. Córeczkę przebrałem w świeżą pieluszkę i czyściutką piżamkę. Chwilę nosiłem moją kruszynkę aby usnęła i delikatnie położyłem ją w jej łóżeczku, oczywiście nie mogłem zapomnieć o smoczku. Patrzyłem jeszcze na moje małe szczęście (właściwie jedno z dwóch małych szczęść). Po chwili poczułem w pasie dobrze znane mi dłonie obróciłem się i zobaczyłem zmęczoną acz lekko rozpromienioną twarz Nany. Pocałowałem ją w czoło, przytuliłem po czym oboje patrzyliśmy z uśmiechem na twarzy na naszą pierwszą córeczkę. Po jakimś czasie razem z żoną udałem się do sypialni, ale i tak byłem pewny, że nasza córeczka nie dam dzisiaj spać.
- Następnego dnia Mario-
Oczywiście miałem rację Aisza budziła się w nocy 3 razy za każdym razem ja wstawałem razem z Naną. Pierwszy się obudziłem, Nana jeszcze spała, Udałem się do pokoju Aiszy i sprawdziłem czy jeszcze śpi. Malutka oczywiście nie spała, wziąłem ją delikatnie na ręce, zmieniłem jej pieluszkę i ubrałem w ubranko na dzisiejszy dzień. Razem z córeczką skierowałem się do pokoju Aydena, który siedział na krzesełku przy stoliczku i malował coś na kartce. Córeczkę zaniosłem do łazienki i położyłem ją w malutkim leżaczku. Szybko umyłem Aydena i razem z dzieciakami zszedłem na dół. Aiszę włożyłem do leżaczka, a Ayden siedział już na krzesełku swoim i czekał na śniadanie. Oczywiście najpierw nakarmiłem Aiszę, Nana ok 4:30 rano odciągnęła dla niej trochę mleka, musiałem je tylko lekko podgrzać, czego uczyła mnie moja mama. Wziąłem moją małą córeczkę na ręce i zacząłem ją karmić, Ayden odłożył sztućce i zaczął bacznie obserwować jak jego siostra je. Kiedy ponosiłem małą i byłem pewny, że mogę ją odłożyć do bujaczka tak zrobiłem po czym zacząłem robić Aydenowi jajecznicę z grzankami. Kiedy skończyłem, postawiłem przed synem talerz z jego śniadaniem jadł aż mu się uszy trzęsły. Po kilkunastu minutach zeszła do nas Nana. Ja akurat siedziałem wtedy z dziećmi w salonie i bawiłem się z nimi. Nana kiedy nas zobaczyła uśmiechnęła się do mnie i udała się do kuchni w której czekało już na nią śniadanie. Po jakimś czasie kiedy Nana jeszcze była w kuchni do naszego domu weszli goście. Po chwili okazało się, że to moi rodzice z moimi braćmi, przyszli odwiedzić moją córeczkę. Pierwszą wnuczkę i pierwszą bratanicę. Siedzieli do obiadu potem przyszedł Reus i bawił się z dzieciakami,a mnie i Nanę wysłała na "romantyczną kolację." Miałem pewien plan odnośnie tej kolacji.
sobota, 24 października 2015
Rozdział 32
Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH I KOMENTUJĄCYCH.
Kilka miesięcy później narrator
Tak jak myślał Mario wszystko z czasem się ustabilizowało. Niestety Nana nadal leżała w szpitalu, była już w połowie 9 miesiąca, a od praktycznie początku ciąży leżała w szpitalu dlatego, że jej ciąża miała "status" wysokiego ryzyka. Ayden po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu wrócił do domu Mario wynajął małemu i żonie ochroniarzy nie chciał aby historia się powtórzyła, za bardzo zależało mu na swojej rodzinie. Mario kiedy tylko mógł siedział przy żonie i wspierał ją, a mały Ayden chętnie pomagał tacie w ogarnięciu domu. Mały chłopiec pomagał nawet w wystroju pokoju dla swojej siostrzyczki.
A co u Marco, Magdy i Omerka? Otóż mały Reus jest już od miesiąca w domu, ale Magda z Marco muszą co tydzień chodzić z małym na kontrolę do lekarza. Na szczęście wbrew początkowym przypuszczeniom lekarzy Omerek jest zdrowy ma tylko lekko osłabioną odporność w porównaniu do swoich rówieśników.
03.06.2017 - Mario
Dzisiaj dzień moich urodzin, Nana od rana źle się czuje boi się, że to już dzisiaj. Sam bardzo się stresuję pierwszy raz będę przy narodzinach swojego dziecka, jeżeli mała urodzi się dzisiaj to będzie mój najlepszy prezent urodzinowy w życiu. Moja mama przywiozła nam właśnie do szpitala obiad dbała o to by Nana zdrowo się odżywiała, siedziałem razem z Naną przy stole w jej pokoju i jedliśmy rosół z makaronem, a na drugie danie było udko z kurczaka z ziemniakami i surówką. Nana nauczyła moją mamę robić taki polski obiad i wszyscy w domu zakochali się w polskiej kuchni. Kiedy byliśmy w połowie drugiego dania nagle Nana złapała się za brzuch i upuściła widelec na podłogę, od razu do niej podszedłem. Moja ukochana powiedziała:
- Mario ja rodzę pomóż!- od razu wezwałem pielęgniarkę, po niecałej minucie do naszej sali wpadła pielęgniarka z lekarzem. Lekarz zbadał Nanę i powiedział, że musimy jechać na salę porodową, cały czas trzymałem żonę za rękę, Nana była cała spocona i płakała z bólu. To był straszny widok. Lekarz podłączył Nanę do KTG tłumaczył mi do czego to służy, ale ja go nie słuchałem. Nie rozumiałem dlaczego Nana rodzi naturalnie skoro jej ciąża była zagrożona, ale skoro lekarze tak zadecydowali to co ja się będę sprzeciwiał? Nana leżała na łóżku i wręcz zwijała się z bólu, a ja ie mogłem jej w żaden sposób pomóc. Lekarz zapytał się Nany ja się czuje, w tym momencie miałem ochotę mu przywalić, ze zadaje głupie pytania, Nana odpowiedziała, że bardzo bolą ją plecy, położna zaproponowała aby Nana posiedziała na piłce to podobno ma pomóc na ból pleców i ma przyspieszyć poród. Najdelikatniej jak się dało wziąłem Nanę na ręce i postawiłem ją na podłogę cały czas ją podtrzymywałem aby nie upadła i miała oparcie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Nana usiadła na dużej piłce, a ja usiadłem na krześle przed nią tak, że ręce miała położone na moich kolanach i nieustannie się wtulała we mnie mówiła, że to pomaga. Ja nieustannie obejmowałem ją w tali, kiedy przychodziły skurcze Nana zaciskała zęby i wbijała paznokcie w moje nogi. Chciałem żeby było już po wszystkim aby nasza córeczka już była z nami i aby Nana się już nie męczyła. Położna systematycznie mierzyła Nanie ciśnienie i poradziła Nanie jak powinna "ruszać się" na tej piłce. Po kilkunastu minutach Nana złapała mnie bardzo mocno za rękę i wbiła paznokcie w moją dłoń, przecięła mi skórę ale dla mnie nie było to ważne położna kiedy zobaczyła co się dzieje z Naną powiedziała mi, że kiedy skurcz się skończy muszę ją szybko położyć na łóżku bo na 99% zaczęła się akcja porodowa. Kiedy oddech Nany się w miarę ustabilizował jak najdelikatniej się dało wziąłem ją na ręce i położyłem ją na łóżku. Nana powiedziała do mnie:
- Przepraszam.- byłem co najmniej zszokowany za co ona mnie przeprasza:
- Ale kochanie za co mnie przepraszasz?-
- Bo dłoń ci rozcięłam.- i głową wskazała na małą ranę na mojej dłoni, ja pokręciłem głową i powiedziałem do niej:
- Kochanie to ja Cię przepraszam, to przeze mnie się męczysz.- ona się zaśmiała lekko i powiedziała:
- O nie to nie przez ciebie, takie prawa natury kochanie ja chcę mieć jeszcze 3 dzieci.- mnie w tym momencie wbiło w fotel ja ledwo psychicznie wytrzymuję jeden poród a ona mówi jeszcze o trójce ja chyba szybko zejdę z tego świata. Kiedy przyszedł do nas lekarz i zbadał Nanę okazało się, że siedzenie bardzo dużo dało i widać już główkę. Lekarz powiedział Nanie, że musi teraz 3-4 mocno przeć aby nasza córeczka była już z nami. Kiedy położna zapytała się Nany czy chce gaz uśmierzający ból moja żona jedynie pokręciła głową. Kiedy lekarz powiedział:
- Teraz Nana.- i zaczął liczyć do 10, Nana przez ten czas musiała przeć. Pielęgniarka podała mi wilgotny ręcznik abym wycierał pot płynący po twarzy mojej ukochanej. Po 3 parciu usłyszeliśmy przeraźliwy płacz naszej kruszynki. Lekarz zapytał mnie:
- Chce pan przeciąć pępowinę?- przełknąłem ślinę po czym wziąłem nożyce medyczne i przeciąłem pępowinę, po czym musiałem usiąść na krześle i wziąć kilka oddechów kiedy umyli naszą córeczkę i przetkali jej drogi oddechowe podali nam naszą małą księżniczkę.
Miała na sobie różowe ubranko i różową czapeczkę, była zawinięta w różowy kocyk, miała zamknięte oczka i ziewała miała włosy Nany i z pewnością niebieskie oczka jak każdy noworodek. Kiedy poczuła jak pielęgniarka kładzie ją na piersi Nany otworzyła lekko oczka i uśmiechnęła się. Nigdy w życiu nie widziałem piękniejszego widoku. Musiałem moim dwóm kobietom zrobić zdjęcie, które od razu ustawiłem na tapetę. Kiedy lekarz zapytał o imię ja zbladłem nie mieliśmy imienia dla córeczki, ale wtedy przypomniałem sobie naszą umowę, że jak urodzi się córeczka to imię wymyśla Nana. Tak więc po chwili wszystko było już wiadome, nasz córeczka nosiła imiona Aisza Melanie. Musze przyznać, że jej pierwsze imię jest bardzo niecodzienne. Kiedy naszą córeczkę wzięli na badania Nanę przewieźli do sali poporodowej i zrobili jej kilka koniecznych badań. Zadzwoniłem do naszych rodziców, rodzeństwa no i oczywiście chłopaków, że nasza córeczka jest już na świecie. Po niecałych 30 min. kiedy nasza córeczka wróciła z badań i była z nami w naszej sali pojawili się nasi bliscy. Kiedy Ayden zobaczył swoją siostrzyczkę popłakał się i powiedział:
- Jaka ona jest śliczna.- tej nocy pierwszy raz od dłuższego czasu spałem w domu. Nana poprosiła abym zajął się Aydenem i przyjechał po nią i Aiszę za 2 dni. Musiałem kupić córeczce jeszcze kilka niezbędnych rzeczy, ale na pewno zrobię to z uśmiechem na ustach, a pomoże mi w zakupach mój niezawodny pomocnik - mój synek Ayden.
----------------------------------------------------------------------------------
BARDZO PROSZĘ O TO ABY KAŻDA OSOBA KTÓRA PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ SKOMENTOWAŁA GO. BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA CHOCIAŻ EMOTIKONA :)
Kilka miesięcy później narrator
Tak jak myślał Mario wszystko z czasem się ustabilizowało. Niestety Nana nadal leżała w szpitalu, była już w połowie 9 miesiąca, a od praktycznie początku ciąży leżała w szpitalu dlatego, że jej ciąża miała "status" wysokiego ryzyka. Ayden po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu wrócił do domu Mario wynajął małemu i żonie ochroniarzy nie chciał aby historia się powtórzyła, za bardzo zależało mu na swojej rodzinie. Mario kiedy tylko mógł siedział przy żonie i wspierał ją, a mały Ayden chętnie pomagał tacie w ogarnięciu domu. Mały chłopiec pomagał nawet w wystroju pokoju dla swojej siostrzyczki.
A co u Marco, Magdy i Omerka? Otóż mały Reus jest już od miesiąca w domu, ale Magda z Marco muszą co tydzień chodzić z małym na kontrolę do lekarza. Na szczęście wbrew początkowym przypuszczeniom lekarzy Omerek jest zdrowy ma tylko lekko osłabioną odporność w porównaniu do swoich rówieśników.
03.06.2017 - Mario
Dzisiaj dzień moich urodzin, Nana od rana źle się czuje boi się, że to już dzisiaj. Sam bardzo się stresuję pierwszy raz będę przy narodzinach swojego dziecka, jeżeli mała urodzi się dzisiaj to będzie mój najlepszy prezent urodzinowy w życiu. Moja mama przywiozła nam właśnie do szpitala obiad dbała o to by Nana zdrowo się odżywiała, siedziałem razem z Naną przy stole w jej pokoju i jedliśmy rosół z makaronem, a na drugie danie było udko z kurczaka z ziemniakami i surówką. Nana nauczyła moją mamę robić taki polski obiad i wszyscy w domu zakochali się w polskiej kuchni. Kiedy byliśmy w połowie drugiego dania nagle Nana złapała się za brzuch i upuściła widelec na podłogę, od razu do niej podszedłem. Moja ukochana powiedziała:
- Mario ja rodzę pomóż!- od razu wezwałem pielęgniarkę, po niecałej minucie do naszej sali wpadła pielęgniarka z lekarzem. Lekarz zbadał Nanę i powiedział, że musimy jechać na salę porodową, cały czas trzymałem żonę za rękę, Nana była cała spocona i płakała z bólu. To był straszny widok. Lekarz podłączył Nanę do KTG tłumaczył mi do czego to służy, ale ja go nie słuchałem. Nie rozumiałem dlaczego Nana rodzi naturalnie skoro jej ciąża była zagrożona, ale skoro lekarze tak zadecydowali to co ja się będę sprzeciwiał? Nana leżała na łóżku i wręcz zwijała się z bólu, a ja ie mogłem jej w żaden sposób pomóc. Lekarz zapytał się Nany ja się czuje, w tym momencie miałem ochotę mu przywalić, ze zadaje głupie pytania, Nana odpowiedziała, że bardzo bolą ją plecy, położna zaproponowała aby Nana posiedziała na piłce to podobno ma pomóc na ból pleców i ma przyspieszyć poród. Najdelikatniej jak się dało wziąłem Nanę na ręce i postawiłem ją na podłogę cały czas ją podtrzymywałem aby nie upadła i miała oparcie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Nana usiadła na dużej piłce, a ja usiadłem na krześle przed nią tak, że ręce miała położone na moich kolanach i nieustannie się wtulała we mnie mówiła, że to pomaga. Ja nieustannie obejmowałem ją w tali, kiedy przychodziły skurcze Nana zaciskała zęby i wbijała paznokcie w moje nogi. Chciałem żeby było już po wszystkim aby nasza córeczka już była z nami i aby Nana się już nie męczyła. Położna systematycznie mierzyła Nanie ciśnienie i poradziła Nanie jak powinna "ruszać się" na tej piłce. Po kilkunastu minutach Nana złapała mnie bardzo mocno za rękę i wbiła paznokcie w moją dłoń, przecięła mi skórę ale dla mnie nie było to ważne położna kiedy zobaczyła co się dzieje z Naną powiedziała mi, że kiedy skurcz się skończy muszę ją szybko położyć na łóżku bo na 99% zaczęła się akcja porodowa. Kiedy oddech Nany się w miarę ustabilizował jak najdelikatniej się dało wziąłem ją na ręce i położyłem ją na łóżku. Nana powiedziała do mnie:
- Przepraszam.- byłem co najmniej zszokowany za co ona mnie przeprasza:
- Ale kochanie za co mnie przepraszasz?-
- Bo dłoń ci rozcięłam.- i głową wskazała na małą ranę na mojej dłoni, ja pokręciłem głową i powiedziałem do niej:
- Kochanie to ja Cię przepraszam, to przeze mnie się męczysz.- ona się zaśmiała lekko i powiedziała:
- O nie to nie przez ciebie, takie prawa natury kochanie ja chcę mieć jeszcze 3 dzieci.- mnie w tym momencie wbiło w fotel ja ledwo psychicznie wytrzymuję jeden poród a ona mówi jeszcze o trójce ja chyba szybko zejdę z tego świata. Kiedy przyszedł do nas lekarz i zbadał Nanę okazało się, że siedzenie bardzo dużo dało i widać już główkę. Lekarz powiedział Nanie, że musi teraz 3-4 mocno przeć aby nasza córeczka była już z nami. Kiedy położna zapytała się Nany czy chce gaz uśmierzający ból moja żona jedynie pokręciła głową. Kiedy lekarz powiedział:
- Teraz Nana.- i zaczął liczyć do 10, Nana przez ten czas musiała przeć. Pielęgniarka podała mi wilgotny ręcznik abym wycierał pot płynący po twarzy mojej ukochanej. Po 3 parciu usłyszeliśmy przeraźliwy płacz naszej kruszynki. Lekarz zapytał mnie:
- Chce pan przeciąć pępowinę?- przełknąłem ślinę po czym wziąłem nożyce medyczne i przeciąłem pępowinę, po czym musiałem usiąść na krześle i wziąć kilka oddechów kiedy umyli naszą córeczkę i przetkali jej drogi oddechowe podali nam naszą małą księżniczkę.
Miała na sobie różowe ubranko i różową czapeczkę, była zawinięta w różowy kocyk, miała zamknięte oczka i ziewała miała włosy Nany i z pewnością niebieskie oczka jak każdy noworodek. Kiedy poczuła jak pielęgniarka kładzie ją na piersi Nany otworzyła lekko oczka i uśmiechnęła się. Nigdy w życiu nie widziałem piękniejszego widoku. Musiałem moim dwóm kobietom zrobić zdjęcie, które od razu ustawiłem na tapetę. Kiedy lekarz zapytał o imię ja zbladłem nie mieliśmy imienia dla córeczki, ale wtedy przypomniałem sobie naszą umowę, że jak urodzi się córeczka to imię wymyśla Nana. Tak więc po chwili wszystko było już wiadome, nasz córeczka nosiła imiona Aisza Melanie. Musze przyznać, że jej pierwsze imię jest bardzo niecodzienne. Kiedy naszą córeczkę wzięli na badania Nanę przewieźli do sali poporodowej i zrobili jej kilka koniecznych badań. Zadzwoniłem do naszych rodziców, rodzeństwa no i oczywiście chłopaków, że nasza córeczka jest już na świecie. Po niecałych 30 min. kiedy nasza córeczka wróciła z badań i była z nami w naszej sali pojawili się nasi bliscy. Kiedy Ayden zobaczył swoją siostrzyczkę popłakał się i powiedział:
- Jaka ona jest śliczna.- tej nocy pierwszy raz od dłuższego czasu spałem w domu. Nana poprosiła abym zajął się Aydenem i przyjechał po nią i Aiszę za 2 dni. Musiałem kupić córeczce jeszcze kilka niezbędnych rzeczy, ale na pewno zrobię to z uśmiechem na ustach, a pomoże mi w zakupach mój niezawodny pomocnik - mój synek Ayden.
----------------------------------------------------------------------------------
BARDZO PROSZĘ O TO ABY KAŻDA OSOBA KTÓRA PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ SKOMENTOWAŁA GO. BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA CHOCIAŻ EMOTIKONA :)
poniedziałek, 19 października 2015
Rozdział 31
Następny dzień narrator
Dużo osób zadaje sobie teraz pytanie gdzie to się podział nasz mały bohater? Otóż często w takie czy podobne historie zamieszane są byłe/byli rodziców tak też jest w przypadku Aydena. Otóż za porwaniem małego królewicza stała była jego taty Ann-Kathrin. Ann razem ze swoim obecnym chłopakiem zaplanowali w najdrobniejszych szczegółach porwanie małego ze stadionu. Chłopiec siedzi sam w malutkim pokoiku gdzie śmierdzi stęchlizną i pleśnią. Tęskni za rodzicami jak i swoją siostrzyczką. Ann za to siedzi sobie wygodnie na kanapie i razem ze swoim ukochanym obmyśla kolejny krok odnośnie wyłudzenia od Mario pieniędzy wie iż dla chłopaka najważniejsza jest rodzina dlatego też uderzyła w jeden z najczulszych punktów dla młodego pomocnika BVB.
A co w tym czasie robią Mario i Nana?
Jak wszyscy rodzice w takiej sytuacji wciąż zadają sobie pytanie "Gdzie jest nasz synek? Kto mu to zrobił?" ale również nie pogrążają się w smutkach i rozpaczy ponieważ wiedzą, że Ayden na pewno się znajdzie. Nana wciąż leży w szpitalu, ponieważ po porannych badaniach okazało się, że życie ich córeczki jest zagrożone i Nana dostaje leki na podtrzymanie ciąży. Mario wraz z kolegami na własną rękę poszukują Aydena, Mario jest wściekły i już obiecuje sobie że zatłucze człowieka który śmiał zadrzeć z jego rodziną, ale który mężczyzna tak się nie zachowuje w podobnej sytuacji? Brat Romana miał już pewne przypuszczenia co do miejsca w którym prawdopodobnie przetrzymywany jest Ayden, a jak się tego dowiedział? Otóż kiedyś Matt (od autorki wymyślone imię brata Romana nawet nie wiem czy w rzeczywistości Roman ma rodzeństwo) przechadzał się po ulicach Dortmundu i przypadkiem wpadł na Ann-Kathrin, która niosła w siatce jedzenie i parę ubrań dla 3 letniego dziecka. Detektywa to mocno zastanowiło i postanowił śledzić pannę Broemmel. Kobieta jechała ciemnym Subaru na przedmieścia Dortmundu do lasu w którym znajdowała się opuszczona leśniczówka. Detektyw zaparkował kawałek od budynku i podglądał przez okno co dzieję się wewnątrz. Widział jakiegoś bruneta i wcześniej wspomnianą blondynkę którzy rozmawiali:
- Kupiłaś jedzenia i jakieś ciuchy dla tego bachora?-
- Tak, dam mu jakiś przecier z warzyw dla dzieciaków czy coś. Masz już szczegółowy plan odnośnie okupy?-
- Tak, ale najpierw weź go nakarm bo nie zniosę tego krzyku ten bachor cały czas się drze, jak się nie zamknie to go zaknebluję.-
- Dobrze, a ty nie możesz tego zrobić ja nie znoszę dzieciaków.-
- Weź mu to zanieś i niech sam zje.- Matt zapisał w GPS-ie współrzędne tej chatki i wrócił do miasta aby podzielić się wiadomościami z Mario i chłopakami. Detektyw poradził Mario aby ten zadzwonił na policję i wyjaśnił im wszystko od początku aż do najnowszych informacji uzyskanych przez detektywa. Tak też postąpił Mario. Po krótkiej rozmowie z policją uzgodnili, że policjanci będą udawać... grzybiarzy i przez przypadek będą kręcić się obok leśniczówki (oczywiście w cywilu), ale będą mieli przy sobie broń.
KILKA DNI PÓŹNIEJ DZIEŃ ODBICIA AYDENA
Mario razem z policjantami pojechali "na grzyby" razem z nimi był również Marco i Robert. Na umówiony sygnał policjanci mieli otoczyć budynek i odbić chłopca. W ogólnej mieszaninie wydarzeń partner Ann został postrzelony kiedy próbował uciekać, a blondynka kiedy tylko zobaczyła policję z wycelowaną w nią bronią od razu się poddała. Mario wraz z przyjaciółmi dostali zgodę na przeszukanie domu w celu znalezienia chłopca. Mężczyźni rozdzielili się. Aydena znalazł Mario. Jego synek siedział na małym łóżku w ubrudzonym ubranku, zapłakanymi oczami i siniakiem pod okiem. Mario był zszokowany wyglądem synka nie rozumiał jak ktoś może tak potraktować tak bezbronne dziecko. Gdy chłopiec zorientował się kto stoi w drzwiach podniósł się z łóżka i podbiegł do Mario po czym z ufnością wtulił się w ramiona ojca. Mario zorientował się, że chłopiec jest przemarznięty (w końcu była jesień). Mężczyzna szybko zdjął swój polar i założył go synkowi, co z tego, że odzież była za duża ważne było to aby Ayden nie marzł, po czym wziął go na ręce i w towarzystwie Marco i Roberta udał się do samochodu. W drodze do szpitala mały Ayden zasnął na kolanach taty. Kiedy dojechali do szpitala od razu Mario wraz z synkiem na rękach skierował się na izbę przyjęć, aby lekarze sprawdzili czy chłopczykowi nic nie jest. Niestety po wizycie u lekarza okazało się, że Ayden musi zostać w szpitalu, ponieważ ma obustronne zapalenie płuc, a to u tak małego dziecka jest niebezpieczne. Ayden po kilkudziesięciu minutach leżał już w łóżeczku na oddziale pediatrycznym i jadł pierwszy od kilku dni syty posiłek, który na oddział dostarczyła mama Mario. Mario porozmawiał z synkiem mówiąc mu, że musi pojechać do domu aby przywieźć mu ubrania i kilka zabawek, ale gdy mały tylko to usłyszał wybuchł spazmatycznym płaczem, który był przerywany atakami kaszlu, a z jego ust dało się usłyszeć:
- Tatusiu nie zostawiaj mnie samego ja się boję.- Mario nie miał innego wyjścia, poprosił Marco aby ten pojechał do jego domu wcześniej zapisując dortmundzkiej 11 co ma przywieźć do szpitala. Siedząc z Aydenem opowiadał mu co zmieniło się podczas "nieobecności chłopca", napisał również żonie, że ich synek się znalazł ale nie chce aby Mario odchodził od niego bo się boi sam zostać. Nana odpisał mu tylko
-Kochanie rozumiem, powiedz, że mamusia go całuje, pozdrawia i ściska.- oczywiście Mario przekazał wszystko Aydenowi. Kiedy wujek Marco przywiózł chłopcu wszystkie ubranka i zabawki o które mały prosił, Mario ostrożnie (uważając na kabelki i kroplówkę) ubrał synkowi czystą i świeżą piżamę. Ayden zasnął koło 23:30 , a Mario obiecując małemu przed snem, że nie ruszy się na krok chyba, że do łazienki (czym rozbawił synka) usadowił się w fotelu w rogu sali u postanowił się zdrzemnąć. Ayden kilka razy budził się w nocy z krzykiem, więc Mario za zgodą lekarza wziął synka na ręce a mały od razu zasnął. Koło godziny 3:15 do sali weszła pielęgniarka aby sprawdzić czy z małym Aydenem w porządku zobaczyła uroczy obrazek: Mario śpiący na lekką skarbonkę, a na jego kolanach wtulony jak w misia spał mały Ayden pielęgniarka wzięła koc z szafki, która stała w sali i ostrożnie okryła śpiących dżentelmenów. Ayden lekko się poruszył i jeszcze bardziej wtulił się w ojca, pielęgniarka widząc to zrobiła im zdjęcie po czym wyszła z sali udając się do dyżurki i wydrukowała zdjęcie po czym usunęła je ze swojego telefonu. Wydrukowane zdjęcie złożyła i włożyła do koperty i zaniosła do sali w której był Mario z synkiem i kopertę z napisem
Około godz. 8:30 Mario otworzył oczy pierwszym co zobaczył był jego synek ufnie wtulający się w klatkę piersiową swojego taty. Ostrożnie podniósł Aydena i zaniósł go do łóżka i przykrył kocem który był w nocy przykryty. Wychodząc do łazienki natknął się na kopertę podpisaną jego imieniem i nazwiskiem, kiedy ją otworzył uśmiechnął się i schował zdjęcie do kieszeni. W łazience doprowadził się do stanu używalności i wrócił do synka, który przecierał właśnie zaspane oczka. Mario pomyślał wtedy
Dużo osób zadaje sobie teraz pytanie gdzie to się podział nasz mały bohater? Otóż często w takie czy podobne historie zamieszane są byłe/byli rodziców tak też jest w przypadku Aydena. Otóż za porwaniem małego królewicza stała była jego taty Ann-Kathrin. Ann razem ze swoim obecnym chłopakiem zaplanowali w najdrobniejszych szczegółach porwanie małego ze stadionu. Chłopiec siedzi sam w malutkim pokoiku gdzie śmierdzi stęchlizną i pleśnią. Tęskni za rodzicami jak i swoją siostrzyczką. Ann za to siedzi sobie wygodnie na kanapie i razem ze swoim ukochanym obmyśla kolejny krok odnośnie wyłudzenia od Mario pieniędzy wie iż dla chłopaka najważniejsza jest rodzina dlatego też uderzyła w jeden z najczulszych punktów dla młodego pomocnika BVB.
A co w tym czasie robią Mario i Nana?
Jak wszyscy rodzice w takiej sytuacji wciąż zadają sobie pytanie "Gdzie jest nasz synek? Kto mu to zrobił?" ale również nie pogrążają się w smutkach i rozpaczy ponieważ wiedzą, że Ayden na pewno się znajdzie. Nana wciąż leży w szpitalu, ponieważ po porannych badaniach okazało się, że życie ich córeczki jest zagrożone i Nana dostaje leki na podtrzymanie ciąży. Mario wraz z kolegami na własną rękę poszukują Aydena, Mario jest wściekły i już obiecuje sobie że zatłucze człowieka który śmiał zadrzeć z jego rodziną, ale który mężczyzna tak się nie zachowuje w podobnej sytuacji? Brat Romana miał już pewne przypuszczenia co do miejsca w którym prawdopodobnie przetrzymywany jest Ayden, a jak się tego dowiedział? Otóż kiedyś Matt (od autorki wymyślone imię brata Romana nawet nie wiem czy w rzeczywistości Roman ma rodzeństwo) przechadzał się po ulicach Dortmundu i przypadkiem wpadł na Ann-Kathrin, która niosła w siatce jedzenie i parę ubrań dla 3 letniego dziecka. Detektywa to mocno zastanowiło i postanowił śledzić pannę Broemmel. Kobieta jechała ciemnym Subaru na przedmieścia Dortmundu do lasu w którym znajdowała się opuszczona leśniczówka. Detektyw zaparkował kawałek od budynku i podglądał przez okno co dzieję się wewnątrz. Widział jakiegoś bruneta i wcześniej wspomnianą blondynkę którzy rozmawiali:
- Kupiłaś jedzenia i jakieś ciuchy dla tego bachora?-
- Tak, dam mu jakiś przecier z warzyw dla dzieciaków czy coś. Masz już szczegółowy plan odnośnie okupy?-
- Tak, ale najpierw weź go nakarm bo nie zniosę tego krzyku ten bachor cały czas się drze, jak się nie zamknie to go zaknebluję.-
- Dobrze, a ty nie możesz tego zrobić ja nie znoszę dzieciaków.-
- Weź mu to zanieś i niech sam zje.- Matt zapisał w GPS-ie współrzędne tej chatki i wrócił do miasta aby podzielić się wiadomościami z Mario i chłopakami. Detektyw poradził Mario aby ten zadzwonił na policję i wyjaśnił im wszystko od początku aż do najnowszych informacji uzyskanych przez detektywa. Tak też postąpił Mario. Po krótkiej rozmowie z policją uzgodnili, że policjanci będą udawać... grzybiarzy i przez przypadek będą kręcić się obok leśniczówki (oczywiście w cywilu), ale będą mieli przy sobie broń.
KILKA DNI PÓŹNIEJ DZIEŃ ODBICIA AYDENA
Mario razem z policjantami pojechali "na grzyby" razem z nimi był również Marco i Robert. Na umówiony sygnał policjanci mieli otoczyć budynek i odbić chłopca. W ogólnej mieszaninie wydarzeń partner Ann został postrzelony kiedy próbował uciekać, a blondynka kiedy tylko zobaczyła policję z wycelowaną w nią bronią od razu się poddała. Mario wraz z przyjaciółmi dostali zgodę na przeszukanie domu w celu znalezienia chłopca. Mężczyźni rozdzielili się. Aydena znalazł Mario. Jego synek siedział na małym łóżku w ubrudzonym ubranku, zapłakanymi oczami i siniakiem pod okiem. Mario był zszokowany wyglądem synka nie rozumiał jak ktoś może tak potraktować tak bezbronne dziecko. Gdy chłopiec zorientował się kto stoi w drzwiach podniósł się z łóżka i podbiegł do Mario po czym z ufnością wtulił się w ramiona ojca. Mario zorientował się, że chłopiec jest przemarznięty (w końcu była jesień). Mężczyzna szybko zdjął swój polar i założył go synkowi, co z tego, że odzież była za duża ważne było to aby Ayden nie marzł, po czym wziął go na ręce i w towarzystwie Marco i Roberta udał się do samochodu. W drodze do szpitala mały Ayden zasnął na kolanach taty. Kiedy dojechali do szpitala od razu Mario wraz z synkiem na rękach skierował się na izbę przyjęć, aby lekarze sprawdzili czy chłopczykowi nic nie jest. Niestety po wizycie u lekarza okazało się, że Ayden musi zostać w szpitalu, ponieważ ma obustronne zapalenie płuc, a to u tak małego dziecka jest niebezpieczne. Ayden po kilkudziesięciu minutach leżał już w łóżeczku na oddziale pediatrycznym i jadł pierwszy od kilku dni syty posiłek, który na oddział dostarczyła mama Mario. Mario porozmawiał z synkiem mówiąc mu, że musi pojechać do domu aby przywieźć mu ubrania i kilka zabawek, ale gdy mały tylko to usłyszał wybuchł spazmatycznym płaczem, który był przerywany atakami kaszlu, a z jego ust dało się usłyszeć:
- Tatusiu nie zostawiaj mnie samego ja się boję.- Mario nie miał innego wyjścia, poprosił Marco aby ten pojechał do jego domu wcześniej zapisując dortmundzkiej 11 co ma przywieźć do szpitala. Siedząc z Aydenem opowiadał mu co zmieniło się podczas "nieobecności chłopca", napisał również żonie, że ich synek się znalazł ale nie chce aby Mario odchodził od niego bo się boi sam zostać. Nana odpisał mu tylko
-Kochanie rozumiem, powiedz, że mamusia go całuje, pozdrawia i ściska.- oczywiście Mario przekazał wszystko Aydenowi. Kiedy wujek Marco przywiózł chłopcu wszystkie ubranka i zabawki o które mały prosił, Mario ostrożnie (uważając na kabelki i kroplówkę) ubrał synkowi czystą i świeżą piżamę. Ayden zasnął koło 23:30 , a Mario obiecując małemu przed snem, że nie ruszy się na krok chyba, że do łazienki (czym rozbawił synka) usadowił się w fotelu w rogu sali u postanowił się zdrzemnąć. Ayden kilka razy budził się w nocy z krzykiem, więc Mario za zgodą lekarza wziął synka na ręce a mały od razu zasnął. Koło godziny 3:15 do sali weszła pielęgniarka aby sprawdzić czy z małym Aydenem w porządku zobaczyła uroczy obrazek: Mario śpiący na lekką skarbonkę, a na jego kolanach wtulony jak w misia spał mały Ayden pielęgniarka wzięła koc z szafki, która stała w sali i ostrożnie okryła śpiących dżentelmenów. Ayden lekko się poruszył i jeszcze bardziej wtulił się w ojca, pielęgniarka widząc to zrobiła im zdjęcie po czym wyszła z sali udając się do dyżurki i wydrukowała zdjęcie po czym usunęła je ze swojego telefonu. Wydrukowane zdjęcie złożyła i włożyła do koperty i zaniosła do sali w której był Mario z synkiem i kopertę z napisem
PAN MARIO GöTZEpołożyła na stoliku obok fotela na którym spał Mario z synkiem.
Około godz. 8:30 Mario otworzył oczy pierwszym co zobaczył był jego synek ufnie wtulający się w klatkę piersiową swojego taty. Ostrożnie podniósł Aydena i zaniósł go do łóżka i przykrył kocem który był w nocy przykryty. Wychodząc do łazienki natknął się na kopertę podpisaną jego imieniem i nazwiskiem, kiedy ją otworzył uśmiechnął się i schował zdjęcie do kieszeni. W łazience doprowadził się do stanu używalności i wrócił do synka, który przecierał właśnie zaspane oczka. Mario pomyślał wtedy
Teraz musi być już tylko lepiej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)