Muzyka

piątek, 11 września 2015

Rozdział 27

Na początku pragnę bardzo przeprosić za tak długą nieobecność. Po pierwsze jestem obecnie na studiach i naprawdę jest ciężko, a po drugie mało pomysłów przychodzi mi do głowy. Naprawdę bardzo was przepraszam i liczę na zrozumienie, a teraz zapraszam na nowy rozdział.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Nana-

Mój chrześniak był taki maleńki i kruchy. Nawet mój Aiden nie był taki malutki. Pozwolono mi go dotknąć, jego skóra była gładziutka, gdy głaskałam go po dłoni złapał mnie za palec i nie chciał puścić. Mój synek oczywiście bardzo chciał poznać kuzyna, ale oczywiście nie mógł przyjść na oddział, lecz razem z Mario obiecaliśmy, że pokarzemy mu zdjęcia Omerka. Razem z Mario wróciliśmy na kilka godzin do domu aby coś zjeść, przespać się i pobyć trochę z naszym synkiem. Do domu wróciliśmy o 5:30 nad ranem w naszym domu byli już rodzice Mario, którzy zostali z naszym synkiem aby go pilnować.  Czy wspominałam, że mały Aiden jest oczkiem w głowie dziadków? Nie? To już mówię. Tata Mario prawie codziennie bierze go na spacery i do parku, na plac zabaw i uczy jak założyć Mario siatę. Nosi go na barana a mały wtedy mówi, że jest panem świata. Od września mamy zamiar zapisać małego do przedszkola, aby odciążyć trochę naszych rodziców, poza tym ja chciałabym znaleźć pracę, obroniłam licencjat, a teraz idę na magisterkę lecz chcę znaleźć jakąś pracę. Mario powiedział mi, że zorientuje się u siebie w klubie czy będzie jakaś fucha dla mnie, lecz ja nie uznaje nepotyzmu, lecz mój mąż miał bardzo zabawny argument mianowicie powiedział:
- Ale ja chciałbym abyś pracowała jak najbliżej mnie.- po kilku tygodniach ględzenia Mario o to abym zgodziła się na rozmowę kwalifikacyjną na SIP zgodziłam się. Lecz wracając do Marco, Lama siedziała codziennie w szpitalu po parę godzin. Zaniedbał nieco treningi, ale nikt w Borussi nie miał do niego pretensji. Wręcz przeciwnie codziennie ktoś po treningu szedł do szpitala aby chociaż na chwilę zmienić Marco w posiadówce na neonatologii. Magda również chodziła często do Omerka. Musiała jeszcze zostać tydzień w szpitalu. Zawsze jak wychodziłam z domu do Magdy i Omerka mój synek dawał mi laurkę dla cioci. Magda zawsze się uśmiechała jak widziała dzieło Aydena. Starałam się ją wspierać najbardziej jak tylko mogłam.

-2 Tygodnie później, Nana-

Magda teoretycznie wyszła już ze szpitala, ale całymi dniami siedziała przed salą w której leżał Omerek. Dzisiaj akurat ja dotrzymywałam jej towarzystwa. Lekarze ustawili inkubator Omerka pod samą szybę abyśmy mieli na niego dobry widok nie wchodząc do sali. W pewnym momencie do mnie i do Magdy wyszedł lekarz i poprosił nas do sali. Poprosił Magdę aby ta usiadła w fotelu obok inkubatora i po chwili otworzył inkubator i na klatce Magdy położył Omerka. Powiedział, że kontakt skóra w skórę z matką może poprawić samopoczucie Omerka. Kiedy mały poczuł znajomy dotyk ufnie wtulił się w Magdę i leciutko uśmiechnął się. Musiałam to uwiecznić, to był piękny obrazek. Zdjęcie z podpisem "Nie ma jak u mamy" od razu wysłałam do Reusa i Mario. Lekarz pozwolił Magdzie trzymać małego jeszcze jakieś 10 min. po czym znów musiałyśmy opuścić salę. Kiedy usiadłyśmy już na krzesełkach w korytarzu Magda powiedziała do mnie:
- Widziałaś te wszystkie rurki i aparaturę? Dlaczego on musi tak cierpieć?-
- Widziałam, ale widziałam również jego uśmiech kiedy go przytuliłaś. Wierzę w mojego chrześniaka i mam nadzieję, że jest równie silny co jego rodzice.- po ok. 2 godz. siedzenia na korytarzu pojawili się nasi mężczyźni. Opowiedziałyśmy im co mówił nam lekarz a Marco był zdziwiony, że lekarz wyjął małego z inkubatora. Późnym wieczorem ja i Mario wróciliśmy do domu. Jutro musiałam z małym iść do przedszkola aby go zapisać. Razem z Mario wybraliśmy przedszkole blisko SIP. Mam nadzieję, że małemu się spodoba.

- Następny dzień, Mario-

Dzisiaj od rana do popołudnia trening "Boże za co?" Nana miała dzisiaj iść zapisać naszego synka do przedszkola. Już czekam na te dnie kiedy po treningu pójdę po mojego synka wejdę do sali dla 2-latków i usłyszę "Tata!!!" i potem te opowiadania: " Tata poznałem dużo dzieci, bawiliśmy się itp." i potem akademie z okazji Dnia Ojca. Nana ma przyjść dzisiaj do trenera i pogadać z nim w sprawie pracy to coś na zasadzie rzecznika prasowego BVB, będzie robiła z nami wywiady itp. Wieczorem wróciłem do domu ledwo żywy, ale słysząc rozmowy Nany i Aydena od razu udałem się prawie pędem do kuchni, przywitałem się z żoną pocałunkiem i ucałowałem syna w główkę. Po czym usiadłem przy stole i czekałem na obiado - kolację. Kiedy Ayden był już w łóżku i spał jak aniołek ja siedziałem w salonie. Nana czytała zawsze Aydenowi bajki na dobranoc albo sama coś wymyślała. Kiedy oglądałem wiadomości z kraju i ze świata poczułem na barkach znajomy dotyk dłoni mojej żony. Po paru sek. usłyszałem:
- Kochanie jesteś zmęczony po treningu masz ochotę na kąpiel przygotuję ci wszystko, hmmmm?-
- Z chęcią o ile mi potowarzyszysz.-
- Oczywiście, idź do sypialni ja wszystko przygotuję.- udałem się do sypialni i po kilkunastu min. zostałem zawołany przez żonę do łazienki. Oczywiście był też szampan, truskawki i kieliszki. No cóż muszę to Nanie oddać, że jest romantyczką. Trzeba się jakoś ukochanej zrewanżować. Nie dość, że Nana zajmuje się małym to jeszcze znajduje czas aby zająć się mną, muszę ją jakoś odciążyć. Siedzieliśmy w wannie ponad godzinę pominę to, że potem trzeba było sprzątać łazienkę (znaczy ja sprzątałem bo ja ją wylałem) koło godz. 23:30 leżałem już z żoną w łóżku, przytuliłem się do niej i odpłynąłem w krainę marzeń sennych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz